piątek, 24 stycznia 2014

Jak samemu zrobić szelki norweskie



Szelki norweskie to jedne z najlepszych dostępnych na rynku szelek dla psa do użytku codziennego. Są wygodne, łatwe do założenia (w przeciwieństwie do spacerówek) oraz wytrzymałe przez swoją prostotę.
Ja z rozpędu po wczorajszym przepisie na SLEDy postanowiłam pokazać wam również jak łatwo jest uszyć takie szelki samemu. Bo może ze SLED zostanie wam trochę pasa i przydadzą się też szelki typowo na spacery? 
Aktualnie sama używam takich "samoróbek" przy spacerach z psem, bo jak wiecie Cezar ma problemy z gardłem i krtanią.
Zaczynajmy.
Będziecie potrzebowali : 
- Taśmy. Można ją zamówić Online na allegro jest duży wybór w dziale : Allegro -> Kolekcje i sztuka -> Rękodzieło -> Szycie i dziewiarstwo -> wpisujecie "taśma parciana" i szukacie  odpowiedniej. Tu przykładowe linki które niedługo pewnie wygasną :
1. http://allegro.pl/tasma-parciana-lniana-szer-25mm-zielen-i3859194239.html
2. http://allegro.pl/tasma-nosna-parciana-szerokosc-2-cm-1szt-2-m-i3898452288.html   (BOSKA!)
3. http://allegro.pl/tasma-parciana-do-plecakow-toreb-szer-20mm-kolor-i3829172051.html
- Igły i nitki
- agrafek lub szpilek do ułożenia szelek na psie
- kółka do którego zapniecie smycz (ja mam z torby starej, ale można takie za parę groszy dostać w pasmanterii albo przełożyć z jakiejś obroży)
- zapięcia/klamry szelek (na foto będzie, do kupienia w pasmanterii)
Gdy już będziecie to mieć, poproście kogoś by przytrzymał wam psa na czas mierzenia.
A więc : 

  • Zaczynamy od paska pod brzuchem. Idzie on tuż za przednimi łapami psa, w moich szelkach jest zielony. Odmierzamy go, ucinamy, i spinamy agrafką. Pamiętajcie jednak o pozostawieniu odrobiny luzu , by wszyć pod brzuchem psa zapięcie szelek. Ta część szelek musi być "na styk" by psiak z tych szelek nie wyszedł.

  • Teraz odmierzamy pas pod szyją psa. Najczęściej jest on nieco grubszy, ale niekoniecznie musi tak być. Przyczepiamy go agrafkami pod kątem prostym do tego "zielonego" paska z zapięciem. Trzeba to zrobić na odpowiedniej wysokości, by nie był za wysoko lub za nisko. Wzrokowo widzicie gdzie on się znajduje. Pilnujcie aby po obu stronach był na tej samej wysokości


  • Teraz ostatni element, wyraźnie widać że idzie on jakby na skos - od zielonego do paska z przodu. A "robi się" go tak : na zielonym pasku na środku grzbietu odmierzamy około 3cm i przypinamy go niego zawinięty w "rączkę" pasek. Potem już tylko wystarczy dociągnąć go i przypiąć do tego z przodu tak aby na łopatkach psa tworzyły się małe trójkąty. Wstyd przyznać, ale ja mierzyłam od ekierki tak dla pewności :P UWAGA! Pamiętajcie aby przed przyszyciem trzeciego paska założyć na niego kółeczko do przypinania smyczy.
  • Teraz wystarczy rozpiąć zapięcie pod brzuchem i zeszyć szelki. Zakłada się je przekładając łeb psa przez przestrzeń która powstaje między paskiem pod łbem, a tym poprzecznym. Przy okazji przytulamy pieska! :)
Umiem też zrobić spacerówki, więc ten przepis też niedługo dodam :P

czwartek, 23 stycznia 2014

Jak samemu zrobić szelki SLED



Postanowiłam w końcu umieścić na blogu swoisty "przepis" na uszycie szelek SLED. Coraz więcej osób się mnie o nie pyta, więc będę miała w końcu link :)
Czasami trzeba takie szelki uszyć samemu, ponieważ w sklepach internetowych dostępne są rozmiary wyłącznie na dość duże psy. A że bikejoring staje się coraz popularniejszy, spotkałam się nawet z tym że sznaucerek miniaturowy potrzebował SLED.
Oczywiście, można zamówić szelki na dowolny rozmiar, jednak wiąże się to z dodatkowymi kosztami. No i, nie okłamujmy się, szelki SLED nie należą do najtańszych a do tego szybko się niszczą. 
Osobiście zamawiałam takie raz, z allegro. Wytrzymały pół sezonu bo Cezar nawykł podgryzać je gdy nie patrzę. A że do zamożnych nie należę znalazłam wyjście po kosztach. Ale dość gadania, zaczynajmy :) 
Będziecie potrzebować trzech rzeczy. Jedną jest igła i nitka (ja zazwyczaj biorę dużą igłę a nitkę składam poczwórnie by szew był bardziej wytrzymały). Drugą rzeczą są szpilki czy agrafki do pospinania szelek na psie. Trzecią konieczną rzeczą jest taśma z której zrobicie szelki. Można takie dostać w internecie, tu linki do takich na allegro :
1. http://allegro.pl/tasma-nosna-kl-d-szer-25mm-0-99-zl-metr-i3905786966.html
2. http://allegro.pl/tasma-odblaskowa-do-wszycia-2-kolory-najtaniej-3cm-i3858409077.html
3. http://allegro.pl/tasma-nosna-kl-f-szer-30mm-1-45-zl-metr-czarna-i3854241460.html
Jak widzicie nie jest to duży wydatek. Na dużego psa, jak Czarek, potrzeba około 4 metry taśmy na jedne szelki, ale ja zamówiłabym już jakieś 10m tak na zapas.
Linki z allegro pewnie ulegną przedawnieniu, więc podaję kategorię w jakiej szukać : Allegro -> Kolekcje i sztuka -> Rękodzieło -> Szycie i dziewiarstwo -> wpisujecie "taśma" i przeglądacie.
Pamiętajcie że musi być ona dość mocna, na pewno nie nadaje się tasiemka ozdobna :P
Można je dostać też w większości pasmanterii. W moim mieście pasmanteria jest w formie kiosku ruchu a i tak mają tam taką taśmę lecz tylko czarną (za 4zł metr).
Ja swoją taśmę mam od taty który pracuje w dużej szwalni i przynosi mi czassami (nie do końca legalnie ;p )
Szelki SLED nie mają żadnych zapięć ani regulacji, są zakładane przez łeb psa.
Gdy już będziecie mieć to wszystko, bierzemy się za szycie :
  • Niech ktoś najlepiej przytrzyma wam psa na czas konstruowania szelek. Bierzecie dwa kawałki taśmy jakieś 30cm od końca (lub mniej zależy od psa) i krzyżujecie je na łopatkach psa, tak aby krótszy koniec sięgał do jego brzucha. Na zdjęciu jakoś lepiej to wygląda :P Reszta dookoła łba jakby.... No ... :) Zepnijcie to agrafkami albo pineskami tak aby ten krzyż się trzymał.
  • Następnie pasek "a" oraz "b" przekładacie jakby dookoła szyi psa i krzyżujecie go w kształcie litery V między przednimi łapami. Tutaj też trzeba pas dobrze zabezpieczyć agrafkami.

  • Następnie paski z pomiędzy łap wyciągacie na boki psa, i spinacie w kształcie litery V zaraz przy nasadzie ogona psa. Nie patrzcie jeszcze na paski "c". Dodatkowo te paski z łopatek które nam zostały (widzicie je na foto) dopinamy do tych na boku po obu stronach, mniej-więcej w połowie 'psa' . Tak by trzymało to kształt. Pamiętajcie że pierwszy raz może wyjść dość koślawy dlatego mamy agrafki, by wprowadzać niezbędne poprawki.

  • Po poprawkach, gdy już szelki dość dobrze układają się nam na psie trzeba je delikatnie ściągnąć przez łeb. Jak widzicie przechodzą one jedynie między łapami więc wystarczy wyjąć psu łapki z nich i reszta sama zejdzie. No i szyjemy, to najbardziej monotonna część pracy bo mamy pięć 'skrzyżowań' taśmy do zeszycia. Na górnym zdjęciu widać w jaki sposób ja to robię :)
  • Na końcu dodajemy te poprzeczne pasy "C". Na oryginalnych szelkach są one na krzyż, ja dodałam w poprzek grzbietu i też działają. Chodzi w nich o to by opierały się na kręgosłupie psa i SLEDy mu się nie zsuwały oraz oczywiście by działały jak trzeba. Paski te muszą mieć taką długość by opinać cały grzbiet psa, u mnie są troszkę za długie, ale nie chce mi się poprawiać :) 

A oto gotowe szelki. Nie zwracajcie uwagi na gumę, zniszczył mi się amortyzator i używam takiego pęku gumy aktualnie :) Ja na końcu szelek doszyłam kółko, ale nie jest ono konieczne, w oryginalnych SLED zamiast niego jest kawał sznurka :)
Poprzeglądajcie na grafice zdjęcia takich szelek, jak się przyjrzycie to zobaczycie że moje są takie same (z tym że mylące są te dwa dodatkowe "c" pasy które normalnie są skrzyżowane).
To na pewno tańsze wyjście, niż kupne szelki. Poza tym, uszycie takich szelek mi zajmuje jakieś 2 godziny, a z allegro oryginalne potrafią iść i 4 dni. A śniegu mamy mało! :)

P'S Jutro notka o szelkach Norweskich, są jeszcze łatwiejsze do zrobienia! :)

wtorek, 21 stycznia 2014

Zimowe przebudzenie

W końcu przyszła do nas zima. Przez noc nasypało sporo śniegu, jest mroźno i ślisko. Czyli to, co malamuty lubią najbardziej!

Z Cezarem jest coraz lepiej. Podejrzewam że ta jego chandra była spowodowana złym stanem zdrowia oraz brakiem zimy. 
Od trzech dni znów chodzimy na długie spacery, ja ubieram się na eskimoska a Czarek szaleje po śniegu i lodzie. Dziś byliśmy z Łukaszem moim na spacerze, więc była niezła zabawa :P 

Jest jeden minus. Cyfrówka nie wyrabia, więc jeśli temperatura się nie podniesie nie ma co liczyć na sesję zimową. Bo po prostu aparat nie chce się na mrozie włączyć. A zdjęcia avilką nie nadają się do pokazywania -,-

Na weekend wyjeżdżam, ale w piątek mam w planach wybrać się na trening, o ile śnieg się utrzyma. Jeśli nie, wybierzemy się na spacer do lasu. Wezmę w kieszeń kilka kompletów baterii więc zdjęcia powinny być :P
Cezar co prawda zachowuje się już dużo lepiej, może jednak coś z niego będzie. Ale mimo to wciąż planuję nowego psa. Przeglądam codziennie tablicę pod kątem Husky, malamutów oraz Owczarków. I marzę :) Nowy psiak musi jednak jeszcze trochę poczekać, bo przeprowadzka na wieś została odroczona do maja conajmniej.
Pochwalę się. Nauczyliśmy się z Cezarem dwóch nowych sztuczek. Jedną z nich jest proste cofanie się na komendę, jakoś nigdy nie było czasu by to ogarnąć.
Drugą sztuczką jest "A kuku!". Pierwotnie chciałam go nauczyć "pingwina" - gdy pies wchodzi z tyłu między nogi pana, kładzie łapy na jego stopach i robi kilka kroków w ten sposób. Ale Czarek waży 45kg, ja niewiele więcej, i strasznie bolały mnie stopy :P Więc zostaje "A kuku" :P

Próbowałam też uczyć go "Wstydź się" sposobem z plasterkiem, ale Cezar jest na to za bardzo logiczny. Z plasterkiem na nosie świetnie reaguje na komendę i próbuje go sciągnąć tylko gdy mu rozkażę. Ale bez plasterka już tego nie ogarnia :P Bo po co ma coś ściągać z nosa skoro nic tam niema? 
Proszę was zostawiajcie po sobie choć beznadziejne komentarze, bo znów mam dołka i planuję usunąć bloga :)
Ahh, i jeszcze, pytanie : Co wiecie o klikaniu? Macie/znacie jakieś notki o tym jak zacząć? I czy to na prawdę aż takie skuteczne?

sobota, 11 stycznia 2014

A ja poproszę nowego psa......


Tak, wiem. Tytuł posta dość pesymistyczny. Ale naprawdę zaczęłam się poważnie zastanawiać nad nowym psem. Z tym że nie mam warunków. Mam chandrę.
Chcę oddać Cezara, choć jednocześnie nie wyobrażam sobie że mogło by go nie być. Wiem że nigdy nikomu go nie wydam. Ale gdy tylko rozmyślam o jego ostatnim zachowaniu, łapię doła i planuję Husky... Ale znów jedyną możliwością by mieć psa przed przeprowadzką jest trzymanie go w miejsce Azy na działce. A Husky nie nadaje się na działkę... Owczarek? Może, ale znając moje szczęście trafiłaby mi się kolejna cio.ta i leń....

Wiecie już co po niektórzy że pasjonuję się zaprzęgami. Uwielbiam ruch i aktywność. W końcu to dlatego mam tą rasę a nie inną. Ale okazało się że malamut ani trochę nie spełnił moich oczekiwań. Im dłużej próbuję tym bardziej przekonuję się że z Cezarem nic w kwestii sportowej nie osiągnę, bo on po prostu tego nie chce. Nie lubi się ruszać, nie chce wychodzić na spacery, gdy spuścić go ze smyczy to chodzi spacerkiem po krzakach co jakiś czas oglądając się za siebie. Czasem przebiegnie kilka kółek i do domu.... Niektórzy twierdzili że jak pies nie ma motywacji to i nie ćwiczy. Ale jak ja mam motywować psa do aktywności? Wyobraźcie sobie buldoga angielskiego, zmotywowalibyście go do psich zaprzęgów...? Nie da się zmusić psa by chciał się ruszać, no normalnie się nie da , próbowałam....

Malamut od siedmiu boleści! ....
Wiedziałam oczywiście, że z wiekiem aktywność psa spada. Ale nie sądziłam że do zera! A Czarek ma dopiero trzy lata, przecież to jeszcze ku.wa nie emeryt!.... A tak się właśnie zachowuje... 
Zero ekspresji, zero jakiejkolwiek chęci do zabawy, zero energii w tych chudych łapach....
I najgorsze jest to że nie wiem czym to może być spowodowane. Podejrzewałam zimę, a raczej jej brak. Sama mam z tego powodu zły chumor. Ale ostatnio był bardzo fajny mroźny dzień, poszłam na rower. Sama. Cezar nie chciał biec. 
Podejrzewałam chorobę. Weterynarz zaprzeczył, Cezar to okaz zdrowia. Od lutego mam pozwolenie na zaprzęgi jako takie.... Ale wątpię.
Już nie mam pomysłu na tego psa. 


Naprawdę nie wiem co robić, mam mętlik w głowie. Mam ogromne marzenia i ambicje związane z zaprzęgami, zawsze chciałam zorganizować z moim mieście przejażdżki bikejoringowe, myślałam nad canicrossem i dogtrekkingiem ze znajomymi. Są chętni. Psa brak.
Lubię spacery, bieganie, jazdę rowerem. Wyjdzie na to że póki mam Cezara będę musiała z tego zrezygnować, lub jeździć sama. 

Aż strach pomyśleć co to będzie jak wyniosę się na wieś. Cezar będzie siedział w domu lub w kojcu a ja będę drugiego psa brała chyba.... Bo nie wyobrażam sobie życia na kanapie.
Nigdy nie sądziłam że leniwy malamut może przysporzyć tylu problemów...

Będę powiadamiać o ewentualnych postępach i przemyśleniach.


środa, 1 stycznia 2014

Domowa krawcowa i nowe szelki

Z powodu dolegliwości mojego pieska planowałam kupno szelek norweskich, jak wiecie.
U mnie w zoologicznym są tylko beżowe lub zielone, za 45zł z Trixie.
Z tego powodu szukałam innych, zamawianych online, w podobnej cenie.
Nie zdecydowałam się jednak, bo dnia 30.12.2013 tata wparował mi do domu z nową maszyną do szycia, taką na stolik stawianą. I życzył szczęśliwego nowego roku.
Oj będzie szczęśliwy! Uszyję w końcu ten plecak Cezarowi o którym tak marzyłam. I nowe Sledy :)
Wracając do tematu, problem szelek się rozwiązał. Pooglądałam zdjęcia na G., wzięłam paczkę szpilek i nową czarną taśmę od taty i pobawiłam się w krawcową :) Wyszło świetnie, okazało się że szelki norweskie szyje się dużo łatwiej niż Sledy czy spacerówki. Na przód dałam szeroką taśmę "piątkę", pod brzuchem wzięłam zieloną "trójkę" bo jakoś lepiej mi się to wszystko na psie układało.

Kilka szwów, trochę przekleństw, i mamy szelki za darmo (maszyna też była darmowa, od takiej pani co jej już nie chciała).
Oceńcie efekt :


Przez to że Cezar ma chore gardło, nie mogę z nim nic ćwiczyć praktycznie, bo nie może jeść ulubionych psich ciasteczek....
Kupiłam jakąś taką pastę w zoologicznym, z tubki, jako smakołyk. Trochę działa, ale nie bardzo mu smakuje, zrobi za nią maksymalnie 3 sztuczki i odchodzi.
Treningi odpuściłam, bo choć SLEDy nie cisną w szyję, to jednak Czarek jakoś tak dziwnie charczał podczas biegu. Mam nadzieję że jeszcze w tym sezonie pojeździmy.
Wychodzimy więc tylko na zwykłe spacery, często na działkę bo puścić go przed sylwestrem samym się bałam. Choć Czarek pozornie ma fajerwerki "gdzieś", to jednak wolę nie ryzykować i jeszcze kilka dni pobiega w ogrodzeniu.
Sylwester minął bez niespodzianek. Władca przespał cały wieczór w przedpokoju, a zasnął na amen bo gdy wróciłam z placu około 1.30 nawet się nie obudził.
W poniedziałek idziemy na kontrolę do weterynarza. Trzymajcie kciuki by już mu przeszło. Ciężko jest żywić go samymi papkami, przy dotychczasowym BARFie. Grymasi jak niemowlę. Sporo schudł w tym tygodniu.

Ahh. I przy okazji : Szczęśliwego Nowego Roku!

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!