A że jesteśmy już razem ponad dwa lata, to i nazbierało się tego troszkę sporo. Choć wiem, że rekordzistą nie jest (ale ciiiiśśś.... nie mówcie mu, on musi myśleć że ma najwięcej ;p)
Zaczynamy.
Smycze
- zwykła czarna linowa + czarna obroża = ulubiony zestaw mojego ojca
- niebieska pleciona, przepinana na ok 2,5m = moja ulubiona
- smycz na rower, taśmowa, ok 1,5m = idealna, pies nie wybiega przed koła
- smycz rączka = idealna na spacery po centrum miasta
Obroże
- obroża z podbiciem zapobiegającym wycieraniu sierści = badziew, wcale nie zapobiega wycieraniu. Nie używam prawie wcale wolę tą czarną zwykłą
- kolczatka = używam podczas sezonu cieczek. Inaczej się Cezara nie da odciągnąć od "cieki". Choć z reguły nie ciągnie, to jednak samiec :)
Kagańce
- materiałowa opaska = używana podczas wizyt u weta. Sama robiłam.
- metalowy kaganiec. Żaden tam fizjologiczny, zwykły. Poprostu jest trochę luźniejszy i Cezar swobodnie w nim pije, zieje, a nawet kaszle = używany na codzień sprzęt. W miejscach bardziej publicznych zakładam go psu jak go spuszczam ze smyczy. I w pobliżu lasów.
Pozostałe
- Legowisko = własnoręcznie uszyta poducha. Kawałek materiału (akurat miałam futerko) zeszyty w poszewkę i wypchany szmatkami (ręcznikami starymi)
- miski = jedna metalowa na karmę i jeden pojemnik na wodę (zwykły jakiś taki)
- szczotki - zgrzebło druciane do łap, grzebień metalowy i jakaś taka szczota pospolita psia. Dobrze się sprawdzają
Skończył się temat rzeczy potrzebnych. Teraz czas na rzeczy fajne, czyli to co Cezar lubi najbardziej. Zabawkiii :)
- Kaczusia - zdecydowanie ulubiona zabawka bydlęcia. Dba o nią jak o własne szczenię ;p
- Boomerang - idealna zabawka na wieczór. Czaruś lubi się nią szarpać i ganiać z nią po działce.
- Piłki - ach te piłki. Jego słabość. Jedna piszczy, jedna świeci po uderzeniu w podłogę (skubaniec umie ją uruchamiać)
- Frisbee - kupione kiedyś nad morzem dla próby. Bydlę je pokochało, o ile nie każe mu się go łapać. Biega za nim i z nim jak z patykiem, ale ma zbyt wiele godności by do niego skakać ;p
- Ogon - czy raczej stary brelok do kluczy. Cielak go sobie przywłaszczył i od tamtej pory uwielbia sobie go podrzucać i łapać w powietrzu. Nie ufa mi i nie pozwala go dotknąć (czyżby myślał że znów go sobie przypnę do kluczy w takim stanie??)
- Żyrafa - nasz szarpak. Kiedyś był pluszową żyrafą ale po wybebeszeniu stał się ulubioną zabawką moją i Cezara. Jedyny szarpak który mój pies "szarpie" (wiecie, w stylu "oddawaj, to mojeee" )
- Pan Bober - bóbr było by poprawne gramatycznie. Ale to jest bober. Kiedyś miał ogon. Teraz służy jak KONG z tym że zawartością są jego flaki ;p Jaśniepan nudząc się wyciąga je a ja potem wkładam znów i zszywam. Niezła zabawa :)
- No i przyszła kolej na misia :) Bo przecież MIŚ to jest Cezarowy MIŚ i trzeba go kochać, wielbić i ubóstwiać nade wszystkie inne zabawki. Bo wiecie, MIŚ jest prywatny, tylko Czarkowy, dostany z okazji pierwszych urodzin. I od tamtej pory nawet nie został draśnięty, a, broń panie Boże, wyprany :)
I pamiętajcie przede wszystkim. MIŚ to nie zabawka. MIŚ to PRZYTULANKA. Nim się nie da bawić, jego trzeba kochać.
A tak na polski : miś to pluszak którego Cezar dostał na własność z okazji pierwszych urodzin (czyli 1,5 roku temu). Kupiony w lumpeksie nazwany przeze mnie Murzynem i przytulany własnoręcznie przez 4 lata. Jednak Cezar zawsze miał do niego słabość i w końcu uległam i oddałam go psu na wyłączność. Po ponad roku zaczyna śmierdzieć ale nie zdobędę się na wypranie go. Cezar go kocha. Sypia z nim, je przy nim, a obcych do niego nie dopuszcza. Jeśli Cezar włazi na moje łóżko na drzemkę, to tylko z MISiem :)
Pozwoliłam psu na taką obsesję na punkcie zabawki. W końcu to MIŚ :)
Ach ten piękny bydlak :3 Może teraz napiszesz coś o jego karmie ?
OdpowiedzUsuńDziś planuję :) Aparat się ładuje.
Usuń