niedziela, 1 listopada 2015

Kastracja


D-Day nastąpił 29.10.2015 (czwartek).
Podjęcie decyzji o kastracji mojego ukochanego pieska było ciężkie. Przez kilka miesięcy przeszukiwałam internet, rozważałam wszelkie za i przeciw oraz obdzwaniałam weterynarzy.
Zawsze posiadałam i zawsze byłam bezgranicznie zakochana w psich samcach. Za ich błysk w oku, nutkę dzikości i silne instynkty. Cezar wydawał mi się w tej kwestii psem idealnym i zrównoważonym.
Niestety, do czasu.
Od kiedy Cezar skończył 3 lata zaczęło się intensywne znaczenie terenu, i głodówki kilka razy w miesiącu.
Jednak to szło wytrzymać. Najgorsze z psa wyszło gdy do naszego bloku piętro niżej wprowadziła się suczka amstaffa (grudzień 2014). Od czasu jej pierwszej cieczki (jakoś w kwietniu) z psem było coraz gorzej.
Obsikiwanie co drugiego krzaczka (na dystansie 100m zatrzymywał się średnio 10-12 razy - mówimy o centrum miasta), lizanie siuśków, niemożliwość utrzymania psa przy nodze (wyrywanie ręki) i to co najgorsze- wielodniowe głodówki i głośne ujadanie przy drzwiach. To była codzienność. Suczka tak blisko to było jednak za wiele.
Decyzja o kastracji przeciągała się tylko ze względu na mój strach przed samym zabiegiem, oraz niejasne pogłoski jakoby ten zabieg miał wpływać pogarszająco na niedoczynność tarczycy - a jak wam wiadomo było podejrzenie u Czarka tej choroby.
Jednak po ostatnich informacjach od weta oraz znaczącej poprawie stanu sierści Cezara po zwykłych lekach przeciwalergicznych postanowiłam : A co mi tam. Przecież jego jajca i tak nie są mi do niczego potrzebne (nie zamierzam rozmnażać), a co ma pomóc to nie zaszkodzi.
Tak więc w Czwartek o godzinie 11,00 Cezar dostał "głupiego jasia" i zostawiłam go w rękach "najstarszego weta w mieście".
Kastracja została przeprowadzona metodą bezszwową, a pies był w domu (co prawda nie do końca przytomny) już około 14.30.
Na dzień dzisiejszy wszystko jest w jak najlepszym porządku, choć za wcześnie by odetchnąć z ulgą. Rany są nadal niezasklepione choć powoli robią się strupy.
Jeśli chcecie wiedzieć więcej o całym zabiegu, pierwszych godzinach po, oraz następnych kilku dniach mogę zrobić po tygodniu notkę z przebiegiem całego zajścia. Wystarczy tylko wyrazić taką chęć w komentarzu.

Cezar oficjalnie został ciotą.
Pozdrawiamy.

6 komentarzy:

  1. Tak, ja poproszę, najlepiej gdyby była uzupełniona o zmiany w samym psie i postrzeganiu jego przez inne zwierzaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też poproszę, bo niedługo to mojego Reksa czeka. :D
    Pozdrawiam,
    kundel-reks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że wszystko ładnie się zagoi :-) również chętnie przeczytam post o tym jak pies się zmienił po zabiegu, bo Esprita też czeka kastracja!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że zdecydowaliście się na kastrację :) Tytus ma już to za sobą i muszę przyznać, nie sika już gdzie popadnie a i suczki i inne pieski w ogóle go nie interesują. Wracaj do pełni sił Cezar!
    |thindogs.wordpress.com|

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też chętnie poczytam o tym jak to wyglądało, w końcu Zero też za jakiś czas straci swój ''Sens życia"
    + Cezar przeuroczo wygląda w tym kołnierzu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochany Cezar! Teraz będzie tylko lepiej :) My już przeszliśmy i sterylizację i kastrację, wszystko na plus :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!