Malamuty to bezsprzecznie rasa która potrzebuje dość dużej dawki ruchu na codzień. Piszą o tym wszystkie poradniki i artykuły dotyczące rasy, powie wam to każdy posiadacz tego psa.
Mój pies jednak różni się pod tym względem od innych :) Cezar to LEŃ. Konkretny. Opanował umiejętność poruszania się w jak najbardziej wydajny sposób, by nie tracić energii. Potrafi "na skróty" przejść po łóżku czy przeczołgać się pod stołem byle nie musieć go obchodzić.
Przy wyjściu na spacer owszem, tryska entuzjazmem. Jednak znika on już po wyjściu z klatki lub załatwieniu potrzeb. Takie "ja swoje zrobiłem, wracajmy".
Jednak po kolei. W domu, Cezar najbardziej ceni sobie sen. Nie należy mu w nim przeszkadzać bo będzie marudny :)
Nie żeby przeszło mu wraz z wiekiem szczenięcym, o nieee, zrobiło się gorzej :)
Na dworze w Cezara wstępuje odrobina diabła, i szaleje. Szczególnie uwielbia robić to zimą, na polach. (zeszłoroczne zdjęcia, nie, nie wytrzasnęłam śniegu :p )
Szarżuje przez śnieg z zawrotną prędkością. Czasem trwa to nawet.... 15 minut :) Po tym czasie wraca i domaga się zapięcia na smycz i ciągnie do domu :) Zdarza mu się zdrzemnąć nawet na spacerze.
Latem, najczęściej zwiedza spokojnie teren. Czasem pobiegnie za patykiem. Poza tym, robi to co kocha najbardziej na świecie : śpi :)
Nie myślcie sobie że się tym nie zmartwiłam. Przecież nie bez powodu zdecydowałam się na aktywną rasę. Więc gdy Cezar zaczął tak się zachowywać (a właściwie to zawsze taki był ale szczeniakowi się wybacza) przestraszyłam się że to jakaś choroba i poszłam do lecznicy na badania. Sprawdzili mu krew, tarczycę i co się tylko da (łącznie dałam ponad 250zł za wyniki) i okazało się że mam okaz zdrowia a jego zachowanie to czyste lenistwo.
A więc jestem posiadaczką wspaniałego LENIWEGO malamuta (choć te słowa powinny się wykluczać).
Jednak nie zrezygnowałam z aktywnego życia. Codziennie zabieram (mimo protestów) Cezara na spacery, co 2-3 dni na treningi lub w czasie upałów nad jezioro by popływać.
Mimo moich szczerych chęci jednak Cezar daje z siebie tyle, ile musi, a po dotarciu na miejsce kładzie się i odpoczywa :)
Szczęście że chociaż treningi (zaprzęgi) nam wychodzą. Czy raczej wychodziły, w zeszłym sezonie. Bo aktualnie po podczepieniu do wózka Czarek spojrzał na mnie ironicznym wzrokiem i ani się ruszył. Więc zaczynamy od nowa, z oponą.
Jeśli natomiast chodzi o aktywność malamutów ogółem, jako całej rasy, to znając kilka osobników tej rasy mogę śmiało stwierdzić że mals malsowi nierówny. Zdarzają się osobniki typu "żywe srebro", których wszędzie pełno, są narwane, aktywne i szalone. Ale często zdarzają się malamuty spokojniejsze i bardziej stateczne. Lub tak jak mój po prostu leniwe.
To na jakiego malamuciaka się trafi to tylko kwestia przypadku. I nie zawsze pomaga wybranie najmniejszego i najspokojniejszego szczeniaka z miotu, bo mój pies był akurat najruchliwszy i największy i zobaczcie co wyrosło ;p. Trzeba szykować się na najgorszą (lub najlepszą, kwestia poglądów) wersję psa.
Moim zdaniem na to, czy nasz malamut będzie aktywny mamy też duży wpływ my sami. Jeśli od małego przyzwyczaimy szczeniaka do ćwiczeń, to będzie się on ich domagał w przyszłości. Nie ma jednak co liczyć na to że jeśli nie będziemy z nim wychodzić to nagle mu się "odechce" i zmieni się mentalnie w mopsa. To pies który wymaga codziennie conajmniej godzinnego aktywnego spaceru. I nie ważne że w pracy nawał obowiązków, że dużo zadane, że śnieżyca za oknem albo że boli głowa. To pies za którego trzeba wziąść pełną odpowiedzialność, przemóc się i iść mimo że na zewnątrz -20 stopni i pada.
Malamuty to wspaniałe psy. Które potrzebują tak samo wspaniałego właściciela.