Mój pies to dwu i pół letni samiec rasy Alaskan Malamute, o imieniu Cezar.
Na świat przyszedł jako dziecko miłości, i tak już zostało. Mianowicie jego mama Shanti postanowiła oszczenić się w walentynki 2011, i tak też się stało.
A tu mamusia:
Szybki kontakt, "zamówienie" i po sześciogodzinnej jeździe pociągiem już Czaruś był mój.
Jego imię wyszło jakoś samo z siebie. Miał być Brutus, albo Trezor, rozmyślałam nawet nad Vidarem. Ale już w pociągu, gdy dwumiesięczny szczyl zaczął panoszyć się po przedziale jak władca, oczywiste było że to Cezar, nikt inny :) (foto z podróży)
No i tak od dnia 10-go kwietnia 2011 roku żyjemy sobie pod jednym dachem i codziennie uczymy się siebie na nowo.
Na szczęście okazało się że nie taki malamut straszny, jakim go malują. Od pierwszego dnia załapaliśmy wspólny język i moim skromnym zdaniem nieźle nam to życie idzie.
W dniu dzisiejszym Cezar ma +/- dwa lata i osiem miesięcy. I wygląda tak (10.10.2013)
Stworzyłam też serię zdjęć na YT które pozwalają nieco lepiej przyjżeć się jego rozwojowi. Oto filmik.
Blog będzie o codziennym życiu z tym "potworem" w owczej skórze. Mam nadzieję że uświadomi on parę osób jakim obowiązkiem jest posiadanie tej przepięknej i wspaniałej rasy. Są plusy i minusy. Czy watro, ocenicie sami. Ja poprostu przedstawię wam, jak przeżyć z nim na codzień.
Wow.. Cezar rośnie jak na drożdżach c: Rozumiem, że będziesz pisać o codziennym życiu z Malamutem ? Na pewno przydatne, sama przygotowuję się do kupna :)
OdpowiedzUsuńTak, narazie taki wstępik. Dużo udzielam się na portalu z pytaniami (zapytaj.onet) i mam w zamiarze odsyłać ludzi do bloga, bo nie zawsze chce się tyle pisać. A o tej rasie krąży wiele mitów. Mam zamiar je rozwiać :)
Usuń