czwartek, 17 grudnia 2015

Zimowa nuda

Już troszkę mnie znacie.
Wiecie że jak się nudzę to siadam do maszyny i kombinuję jakieś akcesoria.
Ale ostatnio nudzę się na potęgę. Nie mogę znaleźć pracy jak większość społeczeństwa, w domu za wiele się nie dzieje.
Dlatego zaczęłam zajmować się psem. Jeździmy na treningi, uparcie zrzucamy te 3kg nadwagi a po powrocie do domu gapię się w ścianę i wymyślam co by tu się jeszcze przydało :)
I oto efekty mojej pracy.
W przeciągu ostatniego miesiąca nasz psi koszyk powiększył się o :

  • delikatnie przerobioną obrożę półzaciskową (naszyłam jednak tasiemkę w czarno białą kratę bo ta niebieska mi psuła koncepcję)
  • obrożę na klamrę moro + zielone futerko
  • pasującą moro smycz (naszyta taśma moro na standardową smycz kupioną bodajże w inter marche)
  • nowe szelki SLED - to było wyzwanie na trzy wieczory bo zamarzyły mi się takie podszyte "czymś miękkim" zamiast łysej taśmy. Znalazłam więc piankę i przybliżając wam efekt, paski wyglądają teraz jak zszyte z ramiączek od plecaka.
  • dwa pasy maszera - jeden mój (zielone wnętrze) i jeden zrobiony dla koleżanki
  • lina główna upleciona z grubego sznurka (ma jakieś 120cm)
  • amortyzator
  • smycz typu warkocz przepinana, jakieś 240cm
  • legowisko dla psa (nie mam gotowego bo niestety "poszewka" jeszcze schnie. Wnętrzem będzie po prostu złożona "na trzy" stara kołdra.
  • szarpak warkocz - taki sam jak stary bo tamten się zużył 
No to chyba na tyle na razie :)
Na pewno pojawi się DIY na pas maszera bo uważam że powinnam. Skoro mam sposób to przybliżę go wam i kto wie może komuś uda się zaoszczędzić te 60-70zł :) 
Jak ktoś na coś jeszcze chce DIY  - pisać.


Aaaa i tak na marginesie chciałam wspomnieć że pojawiliśmy się na Facebooku oraz instagramie. Wrzucam tam filmiki i zdjęcia z naszego codziennego życia. Linki znajdziecie w panelu po prawej stronie. Oraz na samym dole po lewej.

środa, 9 grudnia 2015

Wyzwanie od Astora



Chciałam was krótką notką powiadomić o takim o to wyzwaniu na które się natknęłam : Rusz z kanapy cztery łapy!
Bierzemy udział. Bo spodobał mi się pomysł i tyle.
Was także zachęcam do wzięcia się w garść.
Zmotywujmy się nawzajem w ten zimowy leniwy czas :)
Cytując :

-Naucz psa nowej sztuczki,
-Utrwal przywołanie,
-Zrób psie jedzenie,
-Pójdź na dwugodzinny spacer co najmniej dwa razy (uwierzcie, ciężko znaleźć czas!),
-Uporządkuj psie rzeczy,
-Kup lub samodzielnie wykonaj psu zabawkę,
-Przejdź (w ciągu miesiąca) chociaż 20 km,
-Wyczesz porządnie psią sierść,
-Spotkaj się z innym psiarzem (jeśli go nie masz, wybierz się na spacer z psem i swoim znajomym :),
-Wykonaj psu świąteczną sesję,
-Upierz legowisko,
-Upiecz psie ciacha,
-Weź udział w psim konkursie,
-Zacznij walkę z największym psim lękiem!


Powodzenia!
Rozliczamy się po nowym roku !

wtorek, 1 grudnia 2015

Sport to zdrowie!


Po obcięciu księciuniowi jego klejnotów a tym samym odebraniu mu sensu życia na mnie spadła odpowiedzialność za urozmaicanie psu życia.
Okazało się że zgodnie z ploteczkami internautów, piesio po kastracji zaczął tyć. Żywienie "po domowemu" przez nadopiekuńczego ojca odbiło się 4kg w ciągu miesiąca. Nie podoba mi się to. Po ważeniu u weta zrobiłam w domu awanturę jakiej jeszcze świat nie widział. Boją się mnie teraz :)
I Cezar obecnie je TYLKO I WYŁĄCZNIE to co ja mu nasypię do miski. Czyli suchą Bosch Light +olej lniany + co jakiś czas Animonda.
Ale te 4 kg dalej mi się nie podobają. I się ich powoli acz skutecznie pozbywamy.
Postanowiłam spróbować Bikejoringu. Mimo posiadania psa "zaprzęgowego" nigdy tak na prawdę nie zainteresował mnie ten sport. Coś tam próbowałam, ale Czarek zbytnio interesował się poboczem zamiast biegiem, więc zostaliśmy przy starych dobrych sankach a poza sezonem co jakiś czas tarmosił oponę.

Bardzo trudno jest rozpocząć przygodę z jazdą rowerem z psem który nigdy nie nauczył się galopu w SLED. Zawsze poruszał się w jednostajnym truchcie lub wręcz powolnym chodzie.
Pierwszym wyzwaniem okazało się zmuszenie psa do pójścia przodem. Bo przy rowerze trzeba biegać obok koła, tak pańcia nauczyła i tego się trzymał. Pierwsze kilka treningów schodził na bok bardzo często.
Jednak po 7 jazdach najbardziej wyklinam pod nosem na fakt że nasz "Bikejoring" nigdy nie będzie wyglądał jak na tych wspaniałych filmikach w internecie. Gdzie pies leci przed kołem na złamanie karku, ciągnie, cieszy się. U nas wygląda to trochę inaczej....
Ale jest dobrze.
Naprawdę.
Nie wmawiam tego sobie.
Jest lepiej niż się spodziewałam.
Wystarczyło kilka jazd by pies przekonał się że trasa jest ciekawa, co jakiś czas urozmaicana, że 7km to nie masakra, że jedziemy przez pole gdzie są ZAJĄCZKI. I aktualnie piesio sam ustawia się przed kołem, rusza na znak, truchta, momentami galopuje, a przede wszystkim cieszy się. Merda ogonem jak widzi szelki :)
Ja także czerpię przyjemność z przejażdżek, bo pies biegnie w większości równo, nie schodzi co parę metrów na siusiu, zdarza się to raczej sporadycznie. Dalej nie mogę wyjść z podziwu że aż tak bardzo się zmienił.
Można się oczywiście kłócić czy sport który aktualnie uprawiamy można nazwać Bikejoringiem, pewnie nie, jednak nie to jest najważniejsze. Pies się cieszy, ja się cieszę, rower się cieszy, wszyscy są Happy!

Zrobiłam dla was (oraz dla siebie i potomności) filmik z naszych pierwszych jazd. Nie są to nudne powycinane elementy filmików "na pokaz" w momentach gdy pies szedł idealnie. Wręcz przeciwnie, starałam się tak to zmontować by każdy z was mógł ocenić postępy i zobaczyć prawdę - co jest nie tak. Końcówka jest jednak motywująca. Obejrzałam go sobie już kilka razy bo japa mi się cieszy jak pomyślę że wystarczył jednak nieco ponad tydzień i jedziem! :)

Teraz trzeba popracować nad tempem oraz nad tym by lina była napięta i piesio pomagał ciągnąć. Ale połowę pracy mamy za sobą w tak krótkim czasie.
Dumna jestem no! :) Mój leniuszek się wyrabia! :)


P'S Trasa :

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!