środa, 7 grudnia 2016

Listopad


Kolejna i ostatnia już notka tego typu. Podsumowanie 11 miesiaca tego roku.
Miesiąc listopad upłynął nam nadzwyczaj pracowicie, lecz nie ze względu na Cezara a psa mojej koleżanki Skippera.
Jakoś w połowie listopada dostałam telefon od mojej starej przyjaciółki Angeliki że wróciła z 8 miesięcznego wyjazdu do Holandii. I odbiera swojego psa z kojca chce go znów nauczyć żyć w mieście.

Skiper ma 2 lata i jest kompletnie nie ogarniętym życiowo amstaffem. Pierwsze spotkanie pełne było niepewności bo chodziły plotki że Skiper zagryzł jakiegoś psa na wsi, że jest agresywny. Ale na szczęście nie potwierdziło się to, pies jest mega przyjazny do wszystkiego.
Najgorzej było z chodzeniem na smyczy. Próbowałam chodzić z nim na obrożę + dławik za uszami ale pies nie reagował. Na żadne zatrzymywanie się czy słowne reprymendy też nie. Skip nie jest ani trochę karny, przynajmniej nie był przez pierwsze dwa tygodnie.
Wybawieniem okazały się szelki Easy Walk zrobione na szybko przeze mnie, z polarkiem pod kolor Skipowego błękitnego oczka. Problemy nad którymi teraz pracujemy to zaborczość względem zabawek i wyciszanie się w domu. Zaborczość taka że jak masz piłkę pies za wszelką cenę chce ci ją odebrać. A Cezar + piłka w odległości paru metrów = martwy Cezar.

Czarek nadzwyczaj dobrze znosi nowego towarzysza spacerów. Jak na razie pogryzły się dwa razy, za każdym razem z winy Skippera który nie wytrzymał i bronił zasobów. Cezar zachowywał się idealnie. Oddał na tyle na ile musiał by nie zginąć, pozwolił odciągnąć od siebie agresora a po wszystkim nie chował urazy do kolegi.
Nie myślałam że Cezar okaże się tak dobrym nauczycielem psich zasad. Poprzez wspólne spacery udało mu się warknięciami i kłapnięciami tak ustawić sobie amstaffa że ten nie narusza już jego przestrzeni osobistej (zwykł skakać) i chodzi przy nim jak w zegarku. Mamy problem bo gdy nagradzam lub sztuczkuję z Cezarem ten kłapie zębami na Skipera, nawet nie próbowałam dać jedzenia amstaffowi bo nie wiem czy nie skończyło by się to bójką. Nigdy też nie wprowadziłam obcego psa do jego domu co mam nadzieję zmienić. Z zaborczością względem smakołyków chyba nie będę zbyt wiele robić bo w końcu Skip to jednak obcy pies. Mam nadzieję że kiedyś przy szczeniaku nie będzie takiego problemu. Z resztą, damy radę! Nie takie rzeczy w końcu osiągnęliśmy prawda?

Z Obedience udało nam się osiągnąć tyle że pracujemy przy innym biegającym psie bez rozproszenia uwagi. Muszę się wziąć za siebie bo kompletnie zaniedbałam uczenie psa nowych rzeczy, chyba od dwóch czy trzech miesięcy nie ogarnęliśmy żadnej sztuczki czy komendy.
Zbliża nam się podsumowanie roku, rywalizacja trwa w najlepsze i już chyba wszyscy wiemy kto zwycięży :) Szykuję się do zakupu paru prezentów dla psa pod choinkę, chcę mu kupić Chuckit Max Glow ale nie wiem czy mi się uda. Cezar je Joserę, przyszła kolejna zamówiona paczka SensiPlus.
No i czekamy na prawdziwą zimę, ze śniegiem, bo u nas w zachodniopomorskim raczej nie padało :)

niedziela, 27 listopada 2016

Rusz z kanapy cztery łapy!

Czyli rywalizacja na Endomondo z nagrodami!

Od początku roku na prawie każdym dłuższym spacerze używamy aplikacji Endomondo. W wakacje stworzyłam kilka rywalizacji w których kilka osób z psiego światka brało udział. Ostatnio jednak niewiele się dzieje, pogoda jest brzydka a my popadamy w przedświąteczne lenistwo. 
Dlatego razem z Aleksandrą postanowiłyśmy stworzyć rywalizację dla psiarzy. Aby dodatkowo was zmotywować mamy też nagrodę. 

Ważne informacje:
Rywalizacja trwa od 1 do 31 grudnia 2016 roku. Obejmuje chodzenie, bieganie, canicross, jazdę na deskorolce i rolkach.
Aby uniknąć osób spoza psiego światka rywalizacja będzie prywatna. Aby dołączyć trzeba wpisać swoją nazwę na Endomondo w komentarzu pod postem lub dodać mnie do znajomych (Malamute Fan) lub Olę (niewhisky) a my dodamy was do rywalizacji o nazwie " Rusz z kanapy cztery łapy"

Dla osoby która w miesiącu grudniu pokona z psem najwięcej kilometrów przewiduję upominek w postaci (do wyboru) :
- Obroży pół-zaciskowej + krótka smycz
- Szelek norweskich
- Szarpaka z sztucznym futerkiem
- Szarpaka polarowego
Nagrodę funduję i wykonuję ja, po prostu aby was zachęcić do wzięcia udziału w wyzwaniu. Koszty wysyłki pokrywam z własnej kieszeni. Nie musicie się martwić o jakość DIY, ostatnimi czasy w moich produktach widuje się : Korę, Skippera, Żabę i niedługo Zero i Whisky :)

Warunki rywalizacji:
Należy posiadać konto na Endomondo (można logować Facebookiem i Google). Zainstalować aplikację na telefon z dostępem do internetu z sieci i GPS. 
Wymagamy uczciwości. Wychodzimy wyłącznie z psami, treningi mają być publikowane jako dostępne dla znajomych. W rywalizacji nie ma roweru, by uniknąć sytuacji że ktoś pojedzie sobie na 20km bez psa by nadgonić do pierwszego miejsca. 
Miejcie też na uwadze swoje psy. Nie wszystkie są przyzwyczajone do długich intensywnych spacerów, szczególnie że zima za pasem i łatwo o urazy łap. Podejdźmy do sprawy rozsądnie, zależy nam by zwlec psy z kanapy ale nie na chorej pogoni za podium. 

DO DZIEŁA!

P'S Dziękuję Magdzie za pozwolenie na użycie jej nazwy wyzwania, i pomoc w rozpowszechnieniu jej, uznajmy to za drugą edycję! 

Podobny post u Oli >>>>>>>KLIK<<<<<<<<

wtorek, 22 listopada 2016

Josera SensiPlus - TEST

Od dłuższego czasu myślałam nad zmianą karmy. Cezar od czasu kastracji jadł Boscha Light, ze względu na znośny skład i dobrą cenę.
Jakiś czas temu w ręce wpadła nam jednak karma marki JOSERA , konkretniej wybrałam rodzaj SensiPlus.
Dlaczego nie wersja przeznaczona dla psów po kastracji? A no dlatego ze wolę wybrać lepszy skład a mniejszą porcję, jestem mądrzejsza o doświadczenie. 

Pierwsze wrażenie:
ZAMEK! Tak, pierwsze cudowne wrażenie to opakowanie zamykane na zamek błyskawiczny. Dobre rozwiązanie przy zarówno małych jak i dużych workach. Nie trzeba nic rozcinać, po prostu odrywamy tasiemkę i rozpinamy suwak a po odmierzeniu porcji zamykamy. I z głowy. Worek bardzo estetyczny.
Karma ma bardzo słaby zapach a jednak pies wariuje na jej punkcie. Ale to akurat nie mnie oceniać, Cezar robi sztuczki za marchewkę.
Zachwycił mnie kształt granulek. Zaraz po otwarciu worka ze swym zwykłym entuzjazmem zawolałam "Czarek! Misiotabletki!" :P  Świetne są no! Pies nauczył się reagować na to słowo. Dodatkowym atutem jest to że zachłanny czworonóg gryzie a nie połyka w całości. 

Informacje:
Josera SensiPlus Adult została przygotowana dla psów z wrażliwym układem pokarmowym. Zawiera wszystkie ważne składniki odżywcze, jest smaczna i dobrze przyswajalna. Zawiera mięso z kaczki i drobiu w jakości premium, lekko strawne i odciążające układ pokarmowy naszego psa.
Karma ta jest naturalna, nie zawiera barwników, konserwantów ani genetycznie modyfikowanych składników. Nie chciała bym jeść tego ja, nie dostanie więc i mój pies, proste. Ze względu na chwiejną sytuację z Cezara zdrowiem bardzo dobrze że Josera nie zawiera składników o potencjale alergennym jak soja, pszenica czy produkty mleczne. Zawarte w niej mięso drobiowe odpowiada ludzkim normom i nie jest tylko "p.p zwierzęcego" tak często wciskanym nam przez inne marki (bo duży procent!). Skład jest zwarty, krótki, jasny. 

mączka drobiowa (drób 12,8%, kaczka 15,0%) kukurydza pełnoziarnista,
 ryż, wysłodki buraczane, tłuszcz drobiowy, hydrolizowane białko drobiowe, 
minerały, mączka z cykorii ( naturalne źródło inuliny)

Bardzo dobre jest także dawkowanie tej karmy. Dla mojego leniuszka po kastracji, mimo dość dużej wymuszonej aktywności postanowiłam obciąć nieco tabelę i dostaje 210g na 42kg masy ciała (mniej przy ciastkach) I trzymamy się w dobrej formie, na cotygodniowym ważeniu nie ma niespodzianek (których bardzo się bałam). Dawkowanie można znaleźć tutaj : >>KLIK<<
Dodam że 1 szklanka 250ml to 110g.

Podsumowanie:
+ świetne opakowanie
+ dobry skład w stosunku do ceny
+ zabawny kształt granulek jednocześnie wymuszający gryzienie 
+ naturalna, nie zawiera barwników, konserwantów ani aromatów
+ lekkostrawna
+ krótki i zwięzły skład, nie trzeba być chemikiem by go zrozumieć
+ łatwo dostępna w sklepach internetowych oraz często stacjonarnie
+ wydajna, w naszym wypadku 4kg karmy wystarczyło na prawie 4 tygodnie

Jedyna wada jaką znajduję to duża rozbieżność w składach względem rodzaju karmy. Trzeba uważać by wybrać odpowiednią.

Karmę możemy zakupić na stronie : https://www.josera-sklep.pl/ , jeśli macie wątpliwości można także skontaktować się z producentem na stronie http://www.josera.pl/

sobota, 5 listopada 2016

Październik

Najgorszy miesiąc w tym roku. Ciągłe deszcze, brak motywacji i jesienna chandra skutecznie zrujnowały nasz plan. Ale wyzwanie "jesień z black&white" trwa i znów udało nam się odchaczyć kilka punktów.
  • Zmienić wygląd bloga na jesienno zimowy - zmieniony, bardzo mi się podoba, to bardziej mój klimat niż radosne chmurki. Nareszcie wróciliśmy do stylu black&white. Nowy szablon, zaktualizowane strony (pojawiły się recenzje) i uroczy kursor i wiele innych drobiazgów. 
  • Obedience - zamiast próbować nowych rzeczy staram się do szlifować stare chodzenie w kontakcie ze zmianą tempa, przywołanie w ekstremalnych sytuacjach (pogoń za lisem, stop, do mnie). Do szewskiej pasji doprowadza mnie pozostawania w komendzie. Ładnie wykonuje siad, stój, leżeć i zostanie w tej pozycji aż do zwolnienia ale już waruj (smutny pies) , ukłon czy leżenie na boku wymaga dopracowania.
  • Kompletnie zrezygnowałam z frisbee, bo po prostu już nam nie idzie. Robimy dłuższą przerwę by znów stało się atrakcyjna zabawą a nie przymusem.
  • Chodzimy na długie spacery. Nie mogę się zmusić by wsiąść na rower, zimno! :) zbieramy grzyby,  robimy zdjęcia. 93km w tym miesiącu.
 Powoli dojrzewam do kupna jakieś starej używanej lustrzanki bo przez ostatnie pół roku zabieram aparat wszędzie robię mnóstwo zdjęć i szukam kadrów lecz mocno ogranicza mnie jakość i automat. Uznałam że spróbuję :)
Piździernik upłynął nam więc na nudzie, próbach sztuczkowania w domu, intensywnym poszukiwaniu pracy i grzybobraniu. Nie jestem dumna z tego co osiągnęłam (poza blogiem) ale podejrzewam że każdy ma w życiu taki okres, że nic się nie chce i tylko leży pod kocem z kubkiem kakao :) 
Miejmy nadzieję że w listopadzie będzie lepiej. W końcu zima miała być dla nas najlepszym okresem w roku. 
Pozdrawiamy z kanapy.

środa, 19 października 2016

Kastracja - zmiany w zachowaniu.

Notka mocno kontrowersyjna, bo internet przyjął zasadę "Kastracja nic nie zmienia". Będzie długo!

Minął rok. Dokładnie dwanaście miesięcy od dnia D, gdy to mój "synuś" stracił to co miał najcenniejsze.
Pamiętam jak idąc do gabinetu już na zabieg dostawałam białej gorączki bo akurat po drodze były cieczki i musieliśmy spóźnić się 10 minut...
Cezar w rok po kastracji zmienił się nie do poznania. To już nie jest ten sam pies. Wcześniej czułam się jakbym miała w domu napędzanego testosteronem koksa. Siku co 5 metrów. Każdy samiec wrogiem numer jeden. Lizanie siuśkow. Zero skupienia na dworze. I inne typowo stereotypowe samcze zachowania. 

A więc co się zmieniło ?
  • Apetyt - Zaczęło się już w dwa dni po zabiegu a z biegiem czasu ssanie w brzuchu ciągle rośnie i teraz pies po wchłonięciu dużej porcji karmy idzie za mną do pokoju i żebra o więcej. Od co najmniej pół roku pies nie zna znaczenia słowa "najedzony". 
+ cudownie skupia się na jedzeniu
+ ciastki jego światem
+ jak skończy się karma pies zadowoli się nawet marchewką xD
- łatwo ulec ładnym oczom co odkłada się potem w kilogramach
(oj długo musiałam z ojcem walczyć, długo ....)

  • Metabolizm i aktywność - Kiedyś pies jadł 340 g karmy mogłam dorzucić do tego korpus i ciastka a pies i tak wyglądał jak haszczak. Teraz pies je 180 g karmy light (według tabeli powinien 240) i muszę bardzo uważać żeby nie sypnąć z nadmiarem bo równowaga jest bardzo krucha i w ciągu tygodnia potrafi przytyć pół kilo. Ciastki piekę sama, nisko kaloryczne. Energiczność znacząco spadła. Muszę wyciągać psa na spacer. Jak puszczę go luzem pies pierwszą połowę spaceru zostaje w tyle i trzeba go poganiać i wołać. Potem jest już lepiej, ale rozruszanie się zajmuje zwykle 2 kilometry. Mimo to z uporem maniaka co 2 dzień zabieram go na 5-8km.  
  • Znaczenie terenu - nadal dumnie zadziera nogę. Nadal ma swój cykl kolo bloku. Ale da się z łatwością odciągnąć go do nogi i iść równo bez szarpnięć w stronę trawy. Podczas rowerowania i biegania nie zatrzymuje się. Nie liże siuśków.
  • Agresja do psów - zanikła całkowicie. W miesiąc po kastracji stwierdziłam ze tak dłużej być nie może i zaczęłam pracować nad nie zwracaniem uwagi na inne psy. Poszło jak z płatka i w chwili obecnej mogę go puścić w stadzie trzech psów a on będzie miał je w poważaniu i pobiegnie za piłką. 
+ mogę mu ufać na spacerach, przestałam lustrować otoczenie
- nie bawi się. Psy mogły by dla niego nie istnieć. Są mniej interesujące niż liść na wietrze.
(chyba ze podchodzą do mnie po ciastki albo ich pani ma ciastki)
  • Odwołanie i posłuszeństwo - Cezar nudzi się na spacerach. Trzeba mu znaleźć zajęcie bo jeśli zostawić go bez komendy (stojąc w miejscu) na choćby pięć minut podchodzi i zaczepia "to co robimy?" 
+ można robić obidjęsy i pies to lubi
+ zawsze przyjdzie na zawołanie bo to ja jestem najciekawsza
+nie odchodzi dalej niż na 10 metrów
- jest upierdliwy. Nie można spokojnie popisać na fejsie bo dostawia do nogi i szczeka :p


Wszystkie te zmiany zaobserwowałam lub wypracowałam w ciągu tego roku. To naprawdę inny pies. Ale rozczaruje was, to nie zasługa kastracji tylko naszej pracy. Tego, że po zabiegu trzeba było się psem zająć żeby nie tył. Zaczęliśmy spędzać ze sobą, chcąc czy nie chcąc po 3 godziny dziennie w polach. I zaczęliśmy uczyć się siebie na nowo. Ja odkryłam jakim fajnym psem jest mój cielak gdy już hormony opadną i coś zacznie docierać do mózgu. A Cezar odkrył że pani jest ciekawsza od większości rzeczy na spacerze. Może ma piłkę. Albo ciastka. A dlaczego cmoka? Może chce powiedzieć to upragnione najwspanialsze "doooobry pies!" ? A Cezar bardzo chce być dobrym psem. To jego cel na życie.


Nie może być jednak tak kolorowo. Wykastrowanie psa było najcięższa decyzja w moim życiu. Największe minusy? Ciągle wiszące nade mną widmo nadwagi. Wystarczy ciastko za dużo. Garść karmy więcej. Tydzień lenistwa. I pies nabiera krągłości i znów trzeba zdzierać buty i robić kilometry nieważne jaka pogoda. Bo tu chodzi o zdrowie. I w skrytości wam powiem że czasem martwię się po nocy co to będzie za trzy lata jak jego aktywność jeszcze spadnie. Będę go żywic powietrzem?
Druga rzecz to widoczne szybsze starzenie się Cezara. Zdziadział. Widać po pysku i sposobie poruszania się. Widać że to już nie jest młody pełen energii pies. Zniknęło to "coś" w jego oczach. Ten fajny błysk. Często po prostu nie chce mu się pobiec za sarną.
(4.2015 pół roku przed kastracją) -> (lipiec 2016 - 46.6kg MAX) -> (obecnie 42kg)

Gdybym nie musiała go wykastrować, nie zrobiła bym tego. Mimo tych wszystkich plusów.


PS KASTRACJA NIE JEST SPOSOBEM NA ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW WYCHOWAWCZYCH. Nie sprawi że psu magicznie urośnie mózg. Bez jaj psychika psa zostaje taka sama, zmienia się jedynie gospodarka hormonalna organizmu i przez to łatwiej jest pracować nad zachowaniami typowo samczymi. 

niedziela, 16 października 2016

Zolux Magic Brush - test


Winter is coming...
Mamy październik, większość psów właśnie przechodzi okres linienia wiec to odpowiedni czas by podzielić się z wami moją opinią o  Zolux Magic Brush.
Szczotkę tą zakupiłam jakoś na wiosnę tego roku kiedy to okazało się że Cezar postanowił zrobić "puffff" i zmaleć o połowę w ciągu tygodnia. Od jakiegoś czasu słuchałam opinii o cudzie techniki jakim jest Furminator,  jednak oryginalne są dla mnie stanowczo za drogie (te za 80 zł to nadal podróbki!) Wiec zaczęłam przeszukiwać internet z zamiarem kupna zamiennika. Nie przekonują mnie plastiki za 15 zł. W końcu trafiłam na recenzję Niuchacza, która porównuje Zoluxa do oryginału i przekonałam się.
Za szczotkę zapłaciłam niecałe 50 zł z przesyłką. 


Co o niej sądzę? A no sądzę że warto kupić.
+ Działa całkiem przyzwoicie, po znalezieniu odpowiedniego sposobu używania wyciąga cały puszek,
+ Nie narusza włosa okrywowego,
+ Nie tnie dłuższych piór na portkach i łapach,
+ Cena jest porównywalna z jakością, szczotka jest solidna i pewnie trzyma się w ręce,
+ Ma 6.5 cm wiec nadaje się tak dla średnich jak i dla większych psów,
+ Jest łatwo dostępna w wielu sklepach zoologicznych, nawet miejscowych,
+ Jeśli używać jej regularnie problem tonięcia w kłakach znacznie maleje,


Jest jednak kilka rzeczy do których muszę się przyczepić by recenzja była szczera.
- Nie ma podziału na rodzaje włosa, wiem na pewno że nadaje się dla psów z podszerstkiem krótko i pół-długowłosych ale nie wiem co zrobiła by z sierścią np collie/samoyeda,
- Nie ma podziału na rozmiary, wiec przy mikro psach się nie sprawdzi a przy olbrzymach trzeba by się napracować,
- Nie ma tak cudownego efektu jak na filmikach z jutuba dotyczących markowych grzebieni, trzeba trochę pomachać żeby wyczesać psa ale różnica między nią a szczotkami marketowymi jest ogromna.
- Wydaje przerażające dźwięki, na początku myślałam że ogoli go na łyso ale po pół roku nie zauważyłam zmian w stanie sierści,

Podsumowując wiec, polecam jeśli szuka ktoś sprawdzonej szczotki dla mocno liniejącego psa w rozsądnej cenie.

środa, 5 października 2016

Wrzesień

Pierwsza połowa tego miesiąca była beznadziejna. Jego końcówka także nie należy do najlepszych bo złapało mnie przeziębienie. Kilka punktów udało się zrealizować, powoli do przodu. Jesień już taka jest :)

  • Cofanie się na komendę - po wielu próbach, przekleństwach i kilku meliskach jednego dnia nareszcie mamy "jakieś" efekty. Cezar po prostu mi siadał... On jak widzi smaczek z automatu ciągnie tyłkiem do ziemi. Pomogło powtarzanie do znudzenia komendy "wstań" ale wybawieniem był kliker. Gdy tylko łapka poruszyła się do tyłu "klik". I udało się, chodzimy do tyłu. Kilka kroków, nie w linii prostej tylko jakimś śmiesznym zygzakiem, ale chodzimy :P
  • Zważyć psa u weterynarza i się nie załamać - grubeł waży obecnie 41,5 kg i już nie mogę chyba mówić na niego grubeł.... Przed kastracją było 41kg więc jesteśmy na finiszu.
  • Obedience : 
    • pozostawanie w pozycji stój dłużej niż 5 sekund - udało się, łatwo poszło. Wystarczyło psa przekonać że jak usiądzie albo się poruszy nie będzie nagrody. Będzie stał tak długo aż go nie zwolnię komendą "dobrze", pozwoli nawet ciągnąć się za ogon i obrożę.
Niewiele, ale jak na niecałe dwa tygodnie pracy i tak jestem zadowolona. Ruszyła też nowa rywalizacja na Endomondo, w skromnym gronie, staram się znów chodzić na długie spacery co najmniej co 2 dzień by przygotować psa do roweru.
Kilka rzeczy dodatkowo zaczęliśmy, obieganie opiekuna podczas frisbee już całkiem nieźle idzie może poza tym że nie umie złapać dysku. Ale to raczej kwestia tego że nie umiem tak mu rzucać. Podczas choroby w domu udało mi się także osiągnąć "nie wiercenie się podczas zmian pozycji", pies pozostaje w obrębie dywanika i Kica i Paca niczym zajączek. Nauczyliśmy się też "papa" i próbujemy krzyżowania łapek ale mam problem z komendą do tego (dwie osobne na dwie łapki?)

Przepraszam was za moją ostatnią aktywność ale zaczęłam znów traktować bloga bardziej jako pamiętnik, mam zamiar na koniec roku wrócić sobie do wszystkich notek "miesiecznych" i zrobić rachunek sumienia. A wy przy okazji widzicie co się z nami dzieje. Jeśli chcecie jakiś konkretny typ notki piszcie śmiało w komentarzach.
Pajunk w "makro" cyfrówką xD Bo tak! 


P'S Kto będzie tak miły i pomoże przy szablonie bloga? Nie chodzi mi o gotowiec co raczej pomoc i nakierowanie na to jak ogarnąć wygląd kart i prawego panelu :) Kontakt jest w zakładce "O mnie"

piątek, 16 września 2016

Jesień z Black&White - nasze nowe postanowienia.

Nareszcie udało mi się zmobilizować i wypisać punkty które chcę zrealizować w mniejszym lub większym stopniu do końca roku. Nareszcie będzie o czym pisać na blogu, poza naszymi przyszłymi nieudanymi próbami bikejoringu xD

  • Nauczyć Cezara cofania się na komendę - jak napisała Julita, to wspaniały wstęp do wielu sztuczek a my nigdy się za to porządnie nie wzięliśmy.
  •  Nakręcić go na dysk i trochę się poszarpać - mamy półelastyczny dysk trixie activity dog który może pewniej złapać w zęby, już widzę zmianę. 
  • Zważyć psa u weterynarza (i się nie załamać....)
  • Zmienić wygląd bloga na jesienno-zimowy
  • Obedience:
      • wypracować by cielę podczas zmiany pozycji przestało się wiercić (bo obecnie kręcimy się wokół siebie jak wariaty, trzeba mu łapy przybić do podłogi)
      • dopracować dostawianie do nogi (równo, a nie jak mu się chce)
      • nauczyć obchodzić przedmioty wskazane palcem (biegał to on nie będzie, ale żeby chociaż poszedł dobrowolnie xD)
      • pozostawanie w pozycji stój dłużej niż 5 sekund (samokontrola)
  • Frisbee:
      • nauczyć obiegania (obchodzenia) opiekuna przed wyrzutem
      • spróbować aportu rollerów (nareszcie mamy dysk który się toczy a nie po prostu upada jak cegła)
      • nauczyć Catch z odbicia od kamienia/ławki ale na rozsądnej wysokości (stawy!)
Tak więc jak widzicie mamy co robić. Mam nadzieję że jasny plan działania i cele widocznie tu na blogu (oraz wypisane na kartce) pozwolą mi usystematyzować naszą pracę i przełamać wewnętrznego leniuszka który podpowiada "A po co ci to? Masz wszystko co chciałaś daj emerytowi spokój idź na szybki sik i niech sobie śpi"... 
Zachęcam i was do wypisania nowych postanowień nawet jeśli poprzednie nie zostały zrealizowane. Zainteresowania i priorytety się zmieniają, ja na początku roku nie myślałam że pójdę w kierunku posłuszeństwa i byłam niepewna co do frisbee.
Uczestnictwo w grupowych wyzwaniach jest fajne ale nikt nie powie wam co macie robić ze swoim psem, nad czym pracować a co jest jeszcze nieosiągalne. To do was należy ta trudna decyzja.
Powodzenia :) 

wtorek, 6 września 2016

Sierpień


Nadszedł czas na podsumowanie sierpnia.
Przeżywam ostatnio niemały kryzys motywacyjny. Zrobiłam rachunek sumienia i wychodzi na to że nie mam już co robić więc nie będzie to wyłącznie podsumowanie sierpnia ale nawiązanie do Postanowień noworocznych .
  • Galop/Uciąg - nadal postanowienie odwołane do co najmniej października.
  • Postawy posłuszeństwa - zaliczone. Na dniach pojawi się filmik który obiecałam wkleić. Nadal będziemy ćwiczyć ale to co sobie zaplanowałam z tym psem zostało już osiągnięte i nie skupiam się na Obi tak jak wcześniej.
  • Skakanie - zaliczone. Pies łapie dysk tak jak mi się zamarzyło. W ciągu kilku dni dotrze do mnie Frisbee z odzysku (padło na trixie activity) i bedziemy pracować nad dobrym chwytem. Ale poziom który chciałam osiągnąć tu też uzyskałam. 
  • Obrośnięta łysinka i stabilny stan zdrowia - zaliczone, Okazjonalnie zdarzają się hotspoty ale tak już jest z alergikiem. Waga też już odpowiednia
  • Więcej spacerów z koleżankami i ich psami - ten punkt był spowodowany chęcią socjalizacji mojego chodzącego terminatora. W związku z tym że Cezar już lubi inne psy - zaliczony.
  • Zwiedzanie okolicy - zaliczony. W tym roku przeszliśmy 698km i przejechaliśmy 208 co daje 913 km szlajania się po okolicy.
Tak więc teraz co najmniej do października nie mamy co robić. Początkowy power całkiem mi przeszedł bo okazało się że mam co chciałam i nie mam celów na przyszłość, Doszło do tego że prosiłam dziewczyn na FB o wyzwania.
Znacie powiedzenie "Umiesz liczyć licz na siebie?"
Zrozumiałam że Cezar jest MOIM psem, i to JA muszę zdecydować jaki jest następny krok naszej wspólnej pracy. Co jeszcze chce z nim osiągnąć. Bo nie jest moim zamiarem zrezygnować z wszystkiego i chodzić tylko na nudne spacerki. Chodzi o to by się rozwijać prawda?

Tak więc, muszę pomyśleć. Nie powiem, przydały by się wasze sugestie jeśli chodzi o sztuczki. Umiemy :
  1. Podstawowe jak siad/łapa/daj głos/leżeć/zostaw/do mnie
  2. Waruj aka smutny pies
  3. Hop w miejscu/przez coś/przez nogę
  4. Obrót
  5. Ukłon
  6. Beczka
  7. Bąbelki
  8. Pingwin (wchodzenie miedzy moje nogi co prawda bez stawania na moich stopach bo boli)
  9. Slalom między nogami
  10. Wejdź na coś (czterema łapami)
  11. Wstydź się.
  12. Komendy zaprzęgowe
Czarek nie ogarnie sztuczek typu poproś/suseł, nie ten kręgosłup. Była bym wdzięczna za jakieś średnio zaawansowane komendy które przychodzą wam na myśl.

Czas na poważne zastanowienie się co ja w sumie chcę osiągnąć, czas postawić sobie nowe cele w szkoleniu i do nich dążyć. Jak uda mi się zebrać myśli i stworzyć jasny plan działania powiadomię was o tym, może co niektórzy coś podpatrzą i ruszą znów z kopyta jak na początku roku.
A tymczasem idę spać. Cześć! 

P'S widzieliście nowe szelki Cezara? Przerosłam samą siebie. Tak robiłam sama z materiałów z odzysku :) >>KLIK<< 

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Haul zakupowy oraz szał DIY

Znacie mnie już trochę.
Wiecie że mój budżet na psie rzeczy jest bardzo ograniczony i nie jestem typem gadżeciary. Jak już coś kupuje to muszę uznać że jest nam to bardzo potrzebne i nie będzie leżeć się marnować.
Tak więc nadszedł dzień pokazania wam na co moja wewnętrzna sknera sobie pozwoliła :)
Oraz kilku rzeczy które moje rączki zrobiły dla pieska same by trochę ułagodzić wyrzuty sumienia (i Pana S.)

  1. Małpka z lumpeksu - idealny szarpak :)
  2. Smycz automatyczna 5 metrów z biedronki - uznałam że skoro nie prowadzam już mordercy na smyczy to zakup automatu jest jak najbardziej wskazany. Ułatwia nam życie podczas spacerów po lesie i w parku gdzie psa puścić nie mogę. Szkoda że nie dłuższa.
  3. Piłeczki antystresowe - zakupione w TXM za 3zł/szt pod wpływem impulsu. Pomimo tego że nie są zbyt estetyczne bo mają formę gąbki i psia ślina z biegiem czasu w nie wsiąka to okazały się strzałem w dziesiątkę do nauki aportu i do wody. 
  4. Smycz moro - była ona zwykłą szarą smyczą z InterMarche i na potrzeby posiadania kompletu obszyłam ją taśmą Moro.
  5. Szarpak - rączkę dorobiłam sama, mopik kupiony za 6zł w TXM (mają też inne ładne kolory)
  6. Szelki w Batmana - wspomniane już wcześniej szeleczki które powstały "bo mam już dość obroży". Bawełnę którą pocięłam na paski kupiłam pod postacią piżamy w lumpie (połowe materiału dostała Magda od Astora) Uwielbiam jak wyglądają na moim psie : 
    No dobra żart KLIK
  7. Smycz w Batmana - płynnie regulowana, no musiałam mieć do kompletu no! :P
  8. PseudoAżurka z biedronki - bo wszyscy mieli to i ja muszę mieć. Okazała się jednak niezbyt trafnym zakupem bo Cezar za tego typu zabawkami nie przepada. Nie piszczy, nie świeci, nie da się z tego jeść? Słabo.
  9.  Nerki - pierwsza kupiona za 15zł w TXM bo uznałam że każdy psiarz musi mieć nerkę. Nie wiem jak żyłam bez niej do tej pory. Druga kupiona w biedronce bo przecież człowiek potrzebuje dwóch nerek :) 
  10. Szelki siodłowe moro - prototyp, wersja 2.0, nie chcieli byście widzieć 1.0 :P Krój mnie do końca nie przekonuje, pewnie doczekamy sie wersji 3.0. Wykrojenie siodła i dopasowanie paska piersiowego jest trudniejsze niż myślałam. Obecna wersja dziwnie układa się na psie. Albo po prostu Czarkowi siodło nie pasuje :) 
  11. Obroża z motywem Superbohaterów Marvela - bo jak kupowałam bawełnę w Batmana to obok wisiała w marvela no i nie mogłam nie wziąć, za 2zł/sztuka nooo! :P 
Przy okazji robienia zdjęć do posta sfotografowałam cały obecny dobytek Cezara. Jeśli kogoś coś ciekawi, pisać w komentarzach.

Z pozdrowieniami od najbardziej szurniętego Malamuta świata : 

piątek, 12 sierpnia 2016

DIY - Jak samemu zrobić smycz płynnie regulowaną.


Smycz jest jednym z najłatwiejszych do zrobienia psich akcesoriów.
To tylko kawałek taśmy zakończony karabińczykiem.
Ta regulowana może być jednak dość kłopotliwa z powodu okuć które nie każdy posiada, oraz wielu szwów które narażone są na pociągnięcia naszej bestii.
Dlatego przedstawiam wam alternatywę smyczy przepinanej - smycz płynnie regulowaną za pomocą "drabinki" z plecaka.
Jest to niesamowicie prosty sposób na uzyskanie praktycznej smyczy zarówno do miasta jak i w pole.
Dodatkowym atutem jest możliwość stworzenia polarowej rączki - przy smyczy tradycyjnie przepinanej raczej się tego nie robi.
A więc, potrzebujemy:

  1. Około 350cm taśmy bazowej na smycz długości 150-300cm
  2. Karabińczyka z obrotowym kółkiem (zapobiega skręcaniu się linki)
  3. Regulacji z plecaka - koniecznie z plecaka z dodatkowym plastikowym elementem za który trzeba pociągnąć by się rozsunęła.
  4. Prostej szlufki stworzonej z kawałka taśmy.
  5. Igły i nitki lub maszyny do szycia
  6. Ewentualnie kawałka polaru na rączkę.
Z jednej strony taśmy tworzymy prostą rączkę - zwijamy polar tak by nie wystawały żadne brzegi i przyszywamy na taśmie, mi odpowiada długość ok 45cm.
Z drugiej strony taśmy zakładamy regulację tak by ta szersza zwalniająca część była skierowana w stronę karabińczyka. Przekładamy taśmę przez szlufkę i karabińczyk.

Następnie wracamy tą samą drogą, karabińczyk -> szlufka -> regulator i zszywamy regulację w miejscu gdzie na zdjęciu znajduje się zielona strzałka.

Gotowe! Tak, to takie proste! Teraz możemy płynnie regulować długość smyczy. Nie musicie się obawiać że regulacja się rozwinie - te w plecakach przygotowane są na naprawdę duże obciążenia i pociągnięcie od strony karabińczyka powoduje jedynie jej zaciśnięcie się.
Dla niedowiarków - weźcie do ręki swój plecak i spróbujcie szarpnięciem rozwinąć paski - nie da się tego zrobić bez podważania plastiku prawda?
Ja używam od 2 miesięcy dwóch smyczy skonstruowanych w ten sposób. Na 45kg psie który ostatnio polubił gwałtowne zrywy. Regulacja nie przesuwa się, nawet gdy pada deszcz.
Mamy też taką z batmana : >>KLIK<<
Bardzo polecam. To chyba mój najlepszy wynalazek :)
Pozdrawiamy!!

wtorek, 9 sierpnia 2016

Lipiec

Wiem, wiem... Miałam dodawać notki bardziej regularnie. Niestety nie nie zawsze układa się po naszej myśli.
Lipiec był bardzo pracowitym dla mnie miesiącem, lecz "psie sprawy" musiały
iść na dalszy plan. Tydzień trwał gruntowny remont kuchni a kolejny tydzień sprzątanie po nim i z bólem serca przyznam że nie zawsze był czas by wyjść z psem na spacer. Zdarzały się dni gdy musiała wystarczyć sikupa pod blokiem.
Z racji tego postanowienia noworoczne wzięły w łeb choć jak na ten okres i tak jesteśmy na dobrej drodze do ich całkowitej realizacji.
Lipiec to dla nas miesiąc frisbee. Z powodu małej ilości czasu na nasze standardowe długie spacery to właśnie na tym się skupiliśmy. I dziś z dumą przedstawiam wam króciutki filmik jak nam idzie.


Tak , cezar zaczął BIEGAĆ ZA FRISBEE. Może nie jest to poziom DCDC ale i tak to ogromny postęp jak na tą rasę i tego psa.
A poza tym :
  • Posłuszeństwo - work in progress. Opanowaliśmy w miarę dobrze zmianę tępa w trakcie chodzenia przy nodze. 
  • Sztuczki - nie mam pomysłu
  • Kilometry na endo - przeszliśmy 125 kilometrów odbywając 26 spacerów zarejestrowanych w ciągu 38 godzin. Jest moc! Od  leniwego marca nie spadamy poniżej 100 kilometrów :) 
Oprócz tego w minionym miesiącu udało mi się trochę rozwinąć w kwestii fotografii. Nadal używam mojego starego "dziadka" tj cyfrówki z panasonica którą robiona była większość zdjęć na tym blogu. Zafascynowało mnie jednak szukanie nowych kadrów - mniej oczywistych niż słodki ryjek Cezara, i udało mi się nawet zrobić dwie "sesje". Przy robieniu sobie zdjęć z Czarkiem użyłam samowyzwalacza w postaci koleżanki :P







Inne niepsie zdjęcia  KLIK - KLIK - KLIK - KLIK
Może i "dupynieurywa" ale dla mnie to ogromy skok motywacyjny ze wyszły i że są w miarę , może kiedyś kupię lepszy sprzęt i będę się w tym bawić? Nie wiadomo :) Pomarzyć ludzka rzecz :) 

P'S mam już zdjęcia do DIY smyczy regulowanej - banalnie prostej! A wy nadal czekacie na notkę o naszych ostatnich zakupach :P 

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!