poniedziałek, 17 marca 2014

Alaskan Husky czyli Husky z Alaski :)

Tytuł posta dość dziwny. Ale tekst ten zawsze będzie powodował uśmiech na mojej twarzy. 
Ilekroć nie tłumaczyłam przechodniom że mój pies to NIE husky zdarzało mi się usłyszeć tekst "Ahh, Alaskan? Czyli haski z alaski?" :)

Ale odbiegam od tematu. Z powodu zamieszania w życiu osobistym nie mam zbytnio czasu pisać na blogu. Notki na pewno będą pojawiać się dużo rzadziej choć jeszcze tego nie wiem.
Z Cezarem trenujemy. Mam filmik ale nie mam programu do obróbki (movie maker mi szwankuje). Jak coś wymyślę to wrzucę notkę o postępach.
A tymczasem.
Zastanawiałam się ostatnio jak Cezar wyglądałby jako Husky. I postanowiłam zobaczyć czy przepiękne błękitne oczyska haskich będą się dobrze komponowały z moją ciapą patentowaną.
Wyszło prześmiesznie. Proszę, oto trzy zdjęcia do których udało mi się dopasować gały.


Nie podoba mi się. A wam? Wolę czekoladowo-okiego czarusia :)
Ahh no i jak już lecimy w zdjęcia to dodam też kilka ciekawych zdjęć Czarka. Postanowiłam że skoro taka teraz moda na zdjęcia różnych części ciała psów z wyostrzeniem to też zrobię taką sesyjkę.
I tak oto. Cezarowe łapki i nosek.



Notka nie zawiera zbyt wiele treściwej informacji co jest nie w moim stylu. A więc wyżalę się że mój TŻ postanowił się odtowarzyszyć i plany wyprowadzki na wioskę wzięły w łeb... Więc Owczarka nie będzie. Ale może to i lepiej? Będę miała więcej czasu dla Cezara. A później zobaczymy jak się życie potoczy...

piątek, 7 marca 2014

OCDog - czyli Władcze wariacje i obsesje.

Każdy pies, tak jak i człowiek, ma swoje małe wariacje które czynią go tym, kim jest.
Dziś postanowiłam napisać, jakie to zaburzenia psychiczne i "małe" obsesje prześladują mojego Cezara.
Wszystko po to, abyście nie myśleli sobie że Czarek jest psem idealnym, bez skrzywień, tylko nieco leniwym. Oraz też troszkę po to by dostarczyć wam odrobiny humoru. Tak jak on codziennie rozśmiesza mnie :)
Zdecydowana większość Cezarowych przypadłości jest całkowicie niegroźna i przezabawna. Choć bywają też takie które są irytujące.



Pierwszym jego małym dziwactwem, z którym mam do czynienia na codzień jest wąchanie. Niuchanie. Obwąchiwanie. Jak zwał tak zwał.
Otóż, drodzy państwo, Cezar lubi wąchać człowieka. Uważa to za coś niesamowicie ważnego i nie sposób go "ogarnąć" póki nie skończy.
Rytuał obwąchiwania polega na : położeniu się na podłodze lub łóżku obok obiektu obwąchiwanego (czyt.pańcia,pańcio lub Łukasz), wybraniu sobie jednej konkretnej części ciała obiektu (najczęściej ręce, nogi lub głowa) i przystąpieniu do niuchania. Nie jest to jednak takie niuchnięcie jakiego można by się spodzewać po psie. U Cezara to cały proces. I tak, codziennie, Cezar kładzie się obok mnie gdy oglądam telewizję i obwąchuje moją rękę. Centymetr po centymetrze, każdy palec z osobna, od dłoni po łokieć i spowrotem. Gdy Łukasz siedzi przy kompie, to samo dzieje się z jego nogą, Cezar niucha. Z zapamiętaniem, jakby czegoś szukał, lub raczej, jakby czytał :) Sporo roboty ma Czaruś z tym wąchaniem, bo ludzi na stanie ma trzech, a ile to kończyn! 
Wiele razy zdarzyły mi się przezabawne sytuacje z tym związane. Kiedyś na przykład przyszła moja koleżanka na kawę. Cezar usiadł za mną i zaczął z zapamiętaniem przesuwać nosem po moich plecach i karku. Na spojrzenie koleżanki w roztargnieniu odpowiedziałam "ach, on mnie tylko wącha". Jej wzroku nie zapomnę :)



Drugą przypadłością mojego czworonoga jest instynkt obronny przed odkurzaczem. Wiele psów nie lubi tego diabelskiego narzedzia, jednak mój Czarek nie przejmuje się swoim bezpieczeństwem i przed tym demonem broni każdy PRZEDMIOT jaki podejdzie mu pod pysk. Natychmiast wynosi go poza zasięg przeklętej rury, czasem nie zastanawiając się dobrze co tak naprawdę wynosi. I tak, widok Cezara targającego do drugiego pokoju zabawki, miski (od karmy, wody na szczęście nie rusza), czy kości jest codziennością. Ale to można zaakceptować, w końcu jego rzeczy. Ale nie, moi drodzy, na tym się nie kończy. Cezar wynosi do drugiego pomieszczenia kapcie, butelki z napojem, poduszki które akurat upadły, wiadro z karmą, nawet zdarzyło mu się ciągnąć pufę czy taboret. Szczyt szczytów osiągnął próbując usunąć z drogi odkurzacza klatkę ze szczurkami (która sporo waży, bo ma 100x50cm w podstawie, więc niemała). Na szczęście walczące o swoje terytorium szczury skutecznie odwiodły go od tego pomysłu. Biedny Czaruś :)

Kolejną obsesją tego psiaka są ludzkie uszy. Nieszkodliwe, ale wkurzające. Uwierzcie, jeśli Cezar zobaczy wasze uszy i będzie miał akurat ochotę poświrować, już po was. Wskoczy na każdą wysokość byle tylko was po nich polizać :) Na całe szczęście nie tak trudno go odgonić, jeśli się wie jak. Skutkiem tego jest nieustanna irytacja Pani Domu (czyt. mnie). Nie mogę schylić się po naczynie, by pozamiatać lub coś podnieść jeśli Cezar stoi w pobliżu a ja nie chcę oberwać językiem po tym jakże drażliwym miejscu. Mój ojciec oraz TŻ dość dobrze opanowali sztukę odganiania Cezara, ja mam zbyt miękkie serce i najczęściej śmieję się jak durna pozwalając mu mnie dopaść :)



Oprócz tych trzech głównych odchyleń malamuciątko posiada też szereg mniejszych dziwności. Między innymi :
- paniczny lęk przed workiem na śmieci (muszę wynosić śmieci i zakładać nowy worek podczas jego nieobecności)
- retrieverowatość, czyli każda woda to przygoda.
- oraz jest też szczurzym prysznicem i żyje w przekonaniu że szczur niewylizany to nie szczur (to dlatego na większości wspólnych zdjęć Bella czy LouLou są przemoczone).
Większość tych jego maniactw jest do zaakceptowania. Nigdy jakoś specjalnie nie próbowałam z nimi walczyć. Akceptuję Czarka takim jaki jest i dopóki jego wariacje nie sprawiają mi większych kłopotów pozwalam mu na bycie sobą. Uważam że te jego cechy sprawiają że jest rozczulający i jedyny w swoim rodzaju.
Teraz także wy możecie tak sądzić.
A jakie dziwactwa mają wasze psy? Piszcie !

niedziela, 2 marca 2014

Sezon grillowo - spacerowy rozpoczęty!

No i mamy marzec.
Razem z rodzinką całą parą wzięliśmy się za porządki na działce, mamy też już za sobą pierwszego grilla i ognisko.
Cezar jak na pana domu przystało dzielnie doglądał czy aby nic się nie przypala, w przerwach szalejąc po świeżo przekopanej ziemi i grzejąc tyłek w słońcu.
Weekend nadzwyczaj udany. Sobotę spędziliśmy calutką na działce, na obżarstwie i zabawach. Władca dzielnie sępił przy stole.
No spróbujcie cokolwiek przełknąć gdy pies patrzy na was w ten sposób!
Ja odczytuję to jako "ty żresz a ja tu z głodu zdycham!"
Niedzielę natomiast spędziłam z moim TŻ i Cezarem nadzwyczaj aktywnie, bowiem nie było nas w domu ponad 5 godzin. Poszliśmy poszlajać się po motocrossie korzystając ze świetnej pogody. Kilka razy udało się zgubić psa, ale przez większość czasu trzymał się na wyciągnięcie ręki. 

Nie sądziłam że taki ot, zwykły spacer może psa tak tragicznie wymęczyć. Gdy w końcu urządziliśmy odpoczynek, złapaliśmy psa i mieliśmy w zamiarze iść do domu, ten padł a mi udało się uwiecznić jego lenistwo na filmie :P Nie wyciągnę go nawet na wieczorny spacer, więc niech śpi. Na zdrowie.



Wczorajszego wieczora (sobota) urzędowałam na Zapytaj i podczas jednej wymiany zdań z użytkowniczką załapałam doła... Miałam nawet w zamiarze usunąć bloga.
Pamiętacie notkę : A ja poproszę nowego psa...  ??
Napisałam tam kilka ostrych słów o Czarku, że go zamknę w kojcu, że wezmę nowego psa, że go odstawię a wezmę sobie nowiuśkiego pieska w zastępstwo z którym będę spełniać swoje chore ambicje. Użytkowniczka przytoczyła kilka wyrwanych z kontekstu pożałowania godnych cytatów, ale osiągnęła cel. Dręczą mnie teraz okropne wyrzuty sumienia że tak pomyślałam, i że czasami myślę tak nadal. Uważam się za złą właścicielkę... Bo jak tak można, odstawić psa i wziąć zamiennik? Karcę sama siebie.
Czasem wydaje mi się że nie zasłużyłam na żadnego psa, co jeszcze bardziej mnie dołuję bo marzę o tym Drugim całym sercem. Wiecie jednak że Drugiego wybieram przez pryzmat Cezara, po to biorę ON by razem biegać, razem zaprzęgować, razem wychodzić...
Powiedzcie mi. Czy fakt że chcę drugiego psa czyni ze mnie złą panią dla Cezara? Czy ja go skrzywdzę?

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!