No i o to nadszedł ten dzień.
Cezar właśnie dziś kończy 5 rok życia.
Ten wiek można już chyba porównać do "pana w średnim wieku". Ale właśnie teraz, najlepiej nam się ze sobą współpracuje.
W moim życiu z nim nigdy nie było kolorowo. Stąd też wzięła się nazwa bloga, wbrew pozorom nie od umaszczenia. Ostatnie lata to ciągłe wzloty i upadki. Dużo kryzysów, niewiele sukcesów, ale mnóstwo psiej miłości i uśmiechniętej paszczy.
Do końca życia będę Cezara kojarzyć właśnie z takim obrazkiem :
Ostatnio wzięłam udział w konkursie "za co kocham mojego psa". Było tam mnóstwo pięknych słów psiarzy. I ja zaczęłam się zastanawiać.
Kocham go za to że NIE jest moim wymarzonym psem.
Że nie jest taki jaki chciałam aby był.
Że nie spełnił moich oczekiwań względem rasy.
Że nie jest typem sportowca.
Że nie jest dominujący i silny psychicznie.
Że nie ciągnie na spacerach.
Kocham go za to że stał się takim psem jakiego potrzebuję.
Uwielbiam go za to że każdego dnia dba o mnie i stara się mnie zadowolić.
Że przychodzi się przytulić, tak po prostu.
Że na treningu zamiast kląć na niego bo znów coś nie wyszło, uśmiecham się jak głupek.
Że jest najmniej malamucim malamutem jaki istnieje.
Że ma ciągle uśmiechnięty pysk.
Że patrzy na mnie jak w obrazek. Niezależnie czy mam ciastko.
Że panikuje gdy nie ma mnie w zasięgu wzroku.
Że w środku nocy budzi mnie jego mokry nos "posuń się miałem koszmar"
Kocham go za to że on mnie kocha. Całym swoim sercem.
I że mi to okazuje. Całym sobą.
Kocham go za to że NIE jest psem którego chciałam. Że jest psem którego potrzebowałam.
Kocham go, bo jest moim Idealnym Psem.
Zrobiło się za słodko. Ale tak właśnie z nim jest. Cezar ocieka słodyczą. Nie da się go skarcić nie mając wyrzutów sumienia. To tak jakby krzyczeć na Kubusia Puchatka...
Czy ktoś z was ma w domu chodzącego Kubusia?
Wiecie jak to jest?
Wspaniale.
Kupienie go było najlepszą decyzją w moim życiu. Podobno za pieniądze nie da się kupić miłości. Ja kupiłam, całe mnóstwo.
Mam nadzieję że zostanie ze mną jak najdłużej.