Dla większości psiarzy rzecz normalna, oczywista, codzienna.
Szybki i łatwy sposób na wybieganie psa, trening zaufania i posłuszeństwa.
Bo pies nie jest naprawdę posłuszny, jeśli jest wciąż na uwięzi (?)
My mieliśmy z tym ogromne problemy. Przeze mnie. Bo północniak. Bo instynkty. Bo prawo zabrania (znacie tekst "na smyczy lub w kagańcu")
Zanim Cezar skoczył 2 lata chodziłam z nim wszędzie. Spuszczałam go ze smyczy bardzo często, czasem w mocno uczęszczanych przez ludzi miejscach - dziś łapię się za głowę myśląc że ten pies biegał po plaży miejskiej.
Z biegiem czasu spuszczałam go coraz mniej. Najczęściej tylko na pobliskiej "widokówce" gdzie czułam się pewnie.
Od roku pies chodził ciągle na smyczy (z naprawdę niewielkimi wyjątkami). Zrobiłam sobie 6 metrową linkę i z tym chodziliśmy. W mojej głowie roiły się naprawdę mroczne scenariusze co się stanie jak go odepnę... I nie, nie chodzi tu o wizję ucieczki bógwiegdzie albo potrącenia przez samochód, Cezar nie należy do tego typu psów. Chodzi raczej o myśli "co to będzie jak jakiś pies przyjdzie bez smyczy", "a jak jacyś pijani nastolatkowie przyjdą? albo wredne babsko?"
Ostatnio jednak wszyscy łażą po polach. A mnie do szewskiej pasji doprowadza ciągłe zaczepianie się linki o wystające korzenie, a także fakt że jak jest mokro lub pies chce wejść do wody to wszystko jest zaraz uwalane błotem...
Magda i Paula nastawiały mnie pozytywnie. "Spróbuj Pati, przecież Cezar jest grzeczny, to psi anioł".
Pojechałam na przejażdżkę rowerem. Odpięłam smycz. Pojechałam przed siebie.
Kilka dni później poszliśmy pobiegać. Szczere pole, żywej duszy, tylko My - Ja i Mój Pies.
Okazało się że Cezar ma problem z oddaleniem się ode mnie. Żeby zrobić zdjęcie z odległości 6-7m musiałam cztery razy ponawiać komendę Zostań. Bo on lepiej czuje się w pobliżu.
Spotkaliśmy biegacza. Cezar zainteresował się, pobiegł przed panem kawałek rodem z Canicrossu i ładnie się odwołał.
Spotkaliśmy Jelenie. W mini lasku. O ich obecności zostałam poinformowana poprzez tętent łap o drogę. Wyrwał mi się wrzask "Cezar wracaj! Nie dogonisz!" ....... Nie dogonił. Po 3 minutach wrócił z podkulonym ogonem, smutną miną, i postanowieniem poprawy kondycji.
Spotkaliśmy 2 psy - parkę Goldenów. Odwołał się idealnie, zachował się towarzysko, obwąchanko, zaproszenie do zabawy przez sunię, i do nogi.
Obiecuję że zdecydowanie rzadziej będę usuwać smycz ze zdjęć. Możliwe że będą sesje w kagańcu (twarde prawo ale prawo). To tylko formalność.
A więc, uwalniam psa. Wiem, że wróci.