wtorek, 1 grudnia 2015

Sport to zdrowie!


Po obcięciu księciuniowi jego klejnotów a tym samym odebraniu mu sensu życia na mnie spadła odpowiedzialność za urozmaicanie psu życia.
Okazało się że zgodnie z ploteczkami internautów, piesio po kastracji zaczął tyć. Żywienie "po domowemu" przez nadopiekuńczego ojca odbiło się 4kg w ciągu miesiąca. Nie podoba mi się to. Po ważeniu u weta zrobiłam w domu awanturę jakiej jeszcze świat nie widział. Boją się mnie teraz :)
I Cezar obecnie je TYLKO I WYŁĄCZNIE to co ja mu nasypię do miski. Czyli suchą Bosch Light +olej lniany + co jakiś czas Animonda.
Ale te 4 kg dalej mi się nie podobają. I się ich powoli acz skutecznie pozbywamy.
Postanowiłam spróbować Bikejoringu. Mimo posiadania psa "zaprzęgowego" nigdy tak na prawdę nie zainteresował mnie ten sport. Coś tam próbowałam, ale Czarek zbytnio interesował się poboczem zamiast biegiem, więc zostaliśmy przy starych dobrych sankach a poza sezonem co jakiś czas tarmosił oponę.

Bardzo trudno jest rozpocząć przygodę z jazdą rowerem z psem który nigdy nie nauczył się galopu w SLED. Zawsze poruszał się w jednostajnym truchcie lub wręcz powolnym chodzie.
Pierwszym wyzwaniem okazało się zmuszenie psa do pójścia przodem. Bo przy rowerze trzeba biegać obok koła, tak pańcia nauczyła i tego się trzymał. Pierwsze kilka treningów schodził na bok bardzo często.
Jednak po 7 jazdach najbardziej wyklinam pod nosem na fakt że nasz "Bikejoring" nigdy nie będzie wyglądał jak na tych wspaniałych filmikach w internecie. Gdzie pies leci przed kołem na złamanie karku, ciągnie, cieszy się. U nas wygląda to trochę inaczej....
Ale jest dobrze.
Naprawdę.
Nie wmawiam tego sobie.
Jest lepiej niż się spodziewałam.
Wystarczyło kilka jazd by pies przekonał się że trasa jest ciekawa, co jakiś czas urozmaicana, że 7km to nie masakra, że jedziemy przez pole gdzie są ZAJĄCZKI. I aktualnie piesio sam ustawia się przed kołem, rusza na znak, truchta, momentami galopuje, a przede wszystkim cieszy się. Merda ogonem jak widzi szelki :)
Ja także czerpię przyjemność z przejażdżek, bo pies biegnie w większości równo, nie schodzi co parę metrów na siusiu, zdarza się to raczej sporadycznie. Dalej nie mogę wyjść z podziwu że aż tak bardzo się zmienił.
Można się oczywiście kłócić czy sport który aktualnie uprawiamy można nazwać Bikejoringiem, pewnie nie, jednak nie to jest najważniejsze. Pies się cieszy, ja się cieszę, rower się cieszy, wszyscy są Happy!

Zrobiłam dla was (oraz dla siebie i potomności) filmik z naszych pierwszych jazd. Nie są to nudne powycinane elementy filmików "na pokaz" w momentach gdy pies szedł idealnie. Wręcz przeciwnie, starałam się tak to zmontować by każdy z was mógł ocenić postępy i zobaczyć prawdę - co jest nie tak. Końcówka jest jednak motywująca. Obejrzałam go sobie już kilka razy bo japa mi się cieszy jak pomyślę że wystarczył jednak nieco ponad tydzień i jedziem! :)

Teraz trzeba popracować nad tempem oraz nad tym by lina była napięta i piesio pomagał ciągnąć. Ale połowę pracy mamy za sobą w tak krótkim czasie.
Dumna jestem no! :) Mój leniuszek się wyrabia! :)


P'S Trasa :

3 komentarze:

  1. Nieźle Wam idzie trochę motywacji i treningów i będzie całkiem nieźle. U nas po miesiącu treningów dwa razy w tygodniu bikejoring wygladał już tak: https://www.youtube.com/watch?v=1gOLUXpbgTQ z tym, że pies był nauczony ciągnąć, bo zawsze dużo biegaliśmy pod canicross. Mała rada przesadzaj na początku z obciążeniem i długością trasy - 7km nawet truchtem, dla psa nieprzyzwyczajonego do takiego wysiłku to trochę dużo, szczególnie kiedy jeszcze zacznie Cię bardziej ciągnąc a nie tylko truchtać obok.
    Pozdrawiamy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My pierwsze dwie czy trzy trasy zrobiliśmy krótsze, zaledwie 3-4km były. Ale pies po truchcie nie był kompletnie zmęczony i w domu mi dokazywał a że chcę go odchudzić to postanowiłam mu mocniej podokazywać i teraz wraca zmęczony ale nie padnięty, godzinkę odpoczywa i znów żywczyk. Wychodzi z niego chyba słynna wytrzymałość malamucia. On tak lekko biegnie że nawet się nie zasapie za mocno :)

      Usuń
  2. Brawo! :D My się wzięliśmy za ,,Grudniowe Wyzwanie Spacerowe" 100 km przed nami.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!