sobota, 28 grudnia 2013

Władca na chorobowym

Przyszła pora opisać, cóż to takiego strasznego stało się w przedświąteczny poniedziałek... Będzie długo.


Z powodu całego świątecznego i noworocznego zamieszania zdecydowałam że nie dam rady spędzać z Azą na działce odpowiednią ilość czasu (mój ojciec też) więc na dwa tygodnie suczka jest u siostry, w starym domu.
I właśnie w poniedziałek ją zaprowadziłam, zdjęcia widzieliście przy okazji. Obyło się bez problemów, psiunia zadowolona poszła do kojca, ja wypiłam kawę i wróciłam z Cezarem do domu (dom siostry jest na obrzeżach miasta, mój w centrum).
Po powrocie do bloku Cezar był jakiś nieswój. W końcu ok 21 wykorzystał okazję i zwiał, skubaniec umie otwierać drzwi. Oczywiście poszłam go wołać, po jakichś 30 minutach dzwoni siostrzyczka że Czarek jest u niej.
Nie chciało mi się lecieć taki kawał to jej kazałam go przenocować i przyprowadzić na następny dzień już na wigilię. Nieraz już tam nocował, problemu z tym nie było.
Ale była tam już Aza, więc kojec zajęty. Wspaniałomyślna siostrzyczka postanowiła że aby dać suczy trochę spokoju przywiąże Czarka z drugiej strony domu na długim łańcuchu. Nie powiadomiła mnie o tym...
A Czarek spanikował. Nigdy nie był do niczego wiązany. Wyrywał się prawdopodobnie całą noc. 
We wtorek rano obudził mnie telefon. Przerażenie, alarm! , Czarek charczy i się dusi. Siostra zapłakana przeprasza mnie jak najęta a ja szybko, szybko po pieska, biegiem!. Szczęście że to Wigilia a nie święta, do 14 weterynarz był czynny to od razu pobiegłyśmy po ratunek...

Diagnoza : Uszkodzona krtań i prawie do zera wytarta sierść na szyi. Przez miesiąc kategoryczny zakaz noszenia obroży, półpłynne lub miękkie pokarmy przez dwa tygodnie. Za miesiąc się zgłosić.
Już w Wigilijny wieczór Cezarek czuł się dużo lepiej. Byle nie naciskać na szyję, bo ma siną i obolałą. Tymczasowo chodzi w samoróbach szelkach spacerowych, szytych na ekspresie. Szukam dość tanich szelek norweskich (p's nie obrażę się za linki ).

Biedactwo moje... Taki przerażony był jak po niego przyszłam... :(
Co w tym wszystkim najgorsze? CZY PRÓBOWALIŚCIE KIEDYŚ CHODZIĆ Z TRENOWANYM MALAMUTEM W SZELKACH NA SPACERY? Bogu dzięki że nie ma śniegu i lodu bo bym już dawno połamana była... I jeszcze dochodzi fakt że NIE MOGĘ go karcić za ciągnięcie na spacerach, bo zniszczę w nim cały zapał do pracy w szorkach. Po tym miesiącu chyba zrobię zdjęcie moich bicepsów, pośmiejecie się :)

A na dowód tego że z Cezarem lepiej fotki z świątecznego spacerku. Naprawdę wyszłam z nim w tej czapie na miasto! Przechodnie byli zachwyceni, cielę też bo w końcu w centrum uwagi było i każdy go głaskał ! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!