czwartek, 29 stycznia 2015

Pieskie życie ...

Czaruś jest chory.
Na całe szczęście nie jest to jednak choroba która niosła by ze sobą jakieś efekty poza szpetotą cielska. Jeśli może pamiętacie co się stało przed świętami w roku 2013 to będziecie nieco lepiej w temacie (pisałam o tym).

Mianowicie po otarciu sierści z szyi Cezara i wizycie u weta (diagnoza - uszkodzona krtań) aż do marca cierpliwie czekałam aż sierść na szyi zacznie odrastać. Były małe efekty po wiosennej zmianie szaty, ale w okolicach kwietnia sierść znów zaczęła wypadać. Na początku maja przeszłam się do weterynarza a ten podał mi diagnozę (bez badań) że jest to alergia na materiał obroży, że Cezarek ma bardzo wrażliwą skórę i pod wpływem barwników zawartych w obrożach (?) łysinka się powiększa. 
OK, Challenge accepted, weterynarz nasz pan. Poszliśmy do szewca, ogarneliśmy kawałek naturalnej niebarwionej skórki i zrobiliśmy z niego obrożę. Czekałam na efekty.
W okolicach lipca-sierpnia gdy znów nie było widać różnicy a wręcz stan Czarka jeszcze się pogorszył, poszłam z "mordą" do weterynarza. Niczym niezrażone babsko kazało mi czekać na kolejne linienie psa bo wtedy dopiero będą rezultaty (obecne cebulki są uszkodzone a po wylince odrosną). No i znów czas miał pomóc.

Pod koniec września z psa zaczęło się sypać, więc marsz to specjalisty, zaleciła kupno obroży łańcuszkowej lub noszenie szelek by jak najmniej narażać nowiutki meszek na uszkodzenia. Naprzemiennie używaliśmy i obroży, i szelek.
Listopad. Linienie już dawno za nami, a sierści na szyi jak nie było tak niema. Dodatkowo przeglądając zdjęcia zaczęło do mnie dochodzić że powoli acz skutecznie stan Czarkowej grzywy się pogarsza.
Poszłam do innego weterynarza, choć ten w klinice ponoć najlepszy. Dalsze gadanie o alergiach, bo skóra wygląda zdrowo itp itd etc. W końcu doprosiłam się o jakąś maść przeciwgrzybiczną oraz przeciwzapalną i smaru-smaru. 
Mamy koniec stycznia, jak do tej pory żadnych efektów nie widać a ja powoli tracę już siły. Aktualnie wygląda to tak : 

Nasz domowy budżet po świętach i sylwestrze zaczyna odbijać się od dna, więc planuję jechać do Szczecina do kliniki z prawdziwego zdarzenia by w końcu ktoś wykonał Cezarowi jakieś badania tej skóry i dał mi 100% diagnozę. Bo co prawda przypadłość nie boli, ale w oczy kole... 

5 komentarzy:

  1. Ojej! Zdrowia Czarusiowi zyczę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby szybko wrócił do zdrowia. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby nie to, że napisałaś- nawet nie zauważyłabym tej łysizny :P
    Nando miał zapalenie skóry w lecie, musiałam mu wyrwać całą sierść na głowie, wyglądał jak ostatnia sierota. Teraz już pięknie odrośnięte, nic nie widać.
    Życzymy z Nandem zdrowia!!
    Pozdrawiamy :)
    nandoon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaa... Są specjaliści i specjaliści. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ręce mi już opadają... Czy serio muszę jechać do miasta odległego o 70km by spotkać się z kompetentnym wetem? ... Ehh....

      Usuń

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!