sobota, 21 marca 2015

Bardzo zły początek roku ....

Ledwo zdążyłam uporać się ze śmiercią Azy, a już muszę żegnać kolejnego domownika.
Właśnie wróciłam od weterynarza, u którego Bella zakończyła swoje życie...
Zaczęło się od tego że 3 dni temu szczurka strasznie spuchła na pyszczku. Zaczęła też szybko oddychać, mało jadła. Widziałam że się męczy.

Najmłodsza to ona już nie była, bo skończyła 2 lata. 
Ostatnimi czasy nie była już w dobrej kondycji, schudła, mało się ruszała, potrafiła cały dzień i noc spać budząc się tylko na karmienie. Wiedziałam że to "końcówka" bo miałam podobne przeżycia z LouLou.
Jednak gdy jej pysk zaczął przypominać raczej chomika niż szczurka, postanowiłam że trzeba jej w ostatnich dniach ulżyć, by się już nie męczyła. 

Rodzina oczywiście poleciła mi wypuszczenie jej w pola (by coś ją zeżarło) lub podanie trutki (by w ciągu 3 dni zgniły jej bebechy) ja jednak nie umiem tak drastycznie postąpić.
Nie mam pieniędzy, Bellcia trafiła akurat na "koniec miesiąca", a renta przychodzi 1-go, ale postanowiłam spróbować...
Poszłam z nią dziś do kliniki weterynaryjnej, i opisałam sprawę. Koszt badania i ewentualnego uśpienia = 35zł. Poryczałam się i powiedziałam że mam tylko 20zł... Uprzejmy wet zgodził się pomóc.
Zrobiliśmy USG - płyn w płucach, guz w klatce piersiowej. Maksymalnie tydzień życia, w męczarniach, udusi się. A więc zastrzyk...

Papierki, podpisanie "eutanazji" i do widzenia... Ciałko zostawiłam u nich, nie wyobrażam sobie że miała bym jeszcze ją pochować...
Początek roku bardzo pesymistyczny, najpierw Aza, teraz Bella, do tego choroba Cezarka.
A i szynszylek za długo u nas nie pomieszka, bo okazało się że chłopak ma na niego alergię (i tylko na niego) więc staramy się go odsprzedać, w końcu ma dopiero 5 miesięcy...
Nie wiem jak ja się teraz pozbieram, Bella była mi bardzo bliska... 
Szczury są wspaniałe, ale tak krótko żyją....

Pamiętajcie o ShoutBoxie! ---->

4 komentarze:

  1. Przykro mi. Niestety nie umiem wyobrazić sobie co czujesz po stracie Belli.

    OdpowiedzUsuń
  2. ,,śpieszmy się kochać zwierzęta, tak szybko odchodzą''
    Ostatnie zdjęcie wyciska łzy z oczu. Mnie jest smutno, a co dopiero tobie.
    Nie ma szynszyla, nie ma Belli, został tylko pies. Chory, ale został.
    Własnie to co u Cezara, leki pomagają, czy znowu pieniądze w błoto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leki nie pomogły, o ile można to nazwać lekami. To były witaminy na sierść. Z Bellą byłam u innego weta (w tej samej klinice ale inny specjalista) i wydawał się bardziej ogarnięty, nawet powiedział że jego koleżanka popełniła błąd, dając te witaminy w czasie gdy pies powinien wylinieć (wiosna). Teraz możliwe że Cezar nie zrzuci sierści na lato... Dostanę rentę idę do tego faceta znowu, może on coś poradzi. Opinię ma dobrą (Janusz Soroka Nowogard -> GOOGLE it)
      Szynszyla jeszcze jest, nie chce się sprzedać. Ale próbujemy dalej.

      Usuń
  3. Biedne zwierze. Tak bardzo go szkoda :(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!