piątek, 17 kwietnia 2015

Postępy w przywołaniu.

No muszę się pochwalić, normalnie muszę!
Od ponad 2 miesięcy wychodzimy z Cezarem wyłącznie na spacery na smyczy, lub na działkę. I ćwiczyliśmy od nowa przywołanie. Poprzez moje niedbalstwo trochę nam się ta komenda zepsuła, i piesek wracał, jeśli chciał.
Pies niewybiegany "porządnie", bez wolności, zaczął mi się w domu kurzyć. Te kilka wypadów na rower nie zaspokoi jego chęci do wąchania kwiatków. Więc w tym tygodniu, gdy słońce wyszło, wiosna przyszła, a ja z psem poszłam, musiało się to źle skończyć.
Szarpał się niemiłosiernie. Bo on tam ma krzaczki, bo tam suczka nasiusiała, albo kolejny zryw na smyczy z serii "patrz, wiewióóór!".
Wczoraj była piękna pogoda. Miałam czas. Więc postanowiłam psu ulżyć w jego cierpieniach i iść z nim na naszą starą "widokówkę", puścić, i mieć nadzieję że wróci.
Najpierw próbowałam w kagańcu. Nic z tego. Po odpięciu smyczy, z "tym czymś" na ryju, pies położył się na glebie i udawał martwego. No nie nauczony, cóż począć. 
Zdjęłam mu metalowe ustrojstwo z pyska, i poleciaaaał. A ja usiadłam sobie na gałązce modląc się po cichutku żeby może, tym razem, przyszedł....
I voilà , piesek wrócił po pierwszej komendzie. Trzymał się w zasięgu wzroku. Po około 30 minutach sam dał się zapiąć na smycz, bez ganiania, bez krzyków i wrzasków ani kuszenia ciasteczkami.
Nie zużyłam ani jednego psiego smakołyka! 
No dumna jestem! Wiecie że borykamy się z problemem przywołania od zawsze, od początku. Są czasy lepsze i gorsze, Czarek bywa autystyczny, trudny, zbyt pochłonięty wolnością. W poprzednim ciepłym sezonie miałam z nim Krzyż Pański, godziny gwizdów, nieraz załamanie i płacz.
Przeglądam różne blogi innych psów, innych ludzi, innych ras, i patrzę z zazdrością na postępy w Obi, Agi czy zwykłym sztuczkowaniu. A tymczasem ja cieszę się jak wariat z powrotu Cezara do nogi po komendzie. Małe sukcesy też cieszą :)

6 komentarzy:

  1. Oj z północniakami przywołanie nie może być łatwe! Trzymam kciuki za dalsze sukcesy!

    OdpowiedzUsuń
  2. No u nas podobnie-nie wraca na żadne zawołanie, jedynie coraz częściej zatrzymuje się gdy mu każę i mogę go spokojnie zapiąć. Jak tylko zrobi się ciepło, to mam zamiar porządnie wziąć się za niego i wyćwiczyć w nim przywoływanie, dopracować to.
    Także gratki i powodzenia w dalszym nawracaniu ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. My całe szczęście problemu z przywołaniem nie miałyśmy Pamiętam pierwsze spuszczenie osa ze smyczy...pies kilka dni z nami a koleżanka bez mojej zgody odpięła szczeniora ze smyczy. Przybiegł? przybiegł?

    OdpowiedzUsuń
  4. No no gratulacje.
    Pamiętam, posty gdy pisałaś, że Czarek przybiegał do ciebie i odbiegał i nie dawał się złapać.
    Mam nadzieję, że się wam uda.
    Wiem, jak to jest kiedy pies przychodzi na zawołanie, ta radość XDD
    Jak na razie Zero nie ma problemu z przychodzeniem na zawołanie, z Whisky'm jeszcze nie zaczęłam, a już czarno to widzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. No u nas też problemy, my zaczynamy przygodę z gwizdkiem, więc będzie się działo :) Jeszcze raz serdeczne gratulacje

    OdpowiedzUsuń
  6. Przywołanie jako tako u nas funkcjonuje najważniejsze że pies nigdy się od nas nie oddala. A Kama czasami przybiegnie szybciej czasami jej to trochę zajmuje pracujemy nad tym.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!