poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Uwolnić psa


Spacer bez smyczy.
Dla większości psiarzy rzecz normalna, oczywista, codzienna.
Szybki i łatwy sposób na wybieganie psa, trening zaufania i posłuszeństwa.
Bo pies nie jest naprawdę posłuszny, jeśli jest wciąż na uwięzi (?)
My mieliśmy z tym ogromne problemy. Przeze mnie. Bo północniak. Bo instynkty. Bo prawo zabrania (znacie tekst "na smyczy lub w kagańcu")
Zanim Cezar skoczył 2 lata chodziłam z nim wszędzie. Spuszczałam go ze smyczy bardzo często, czasem w mocno uczęszczanych przez ludzi miejscach - dziś łapię się za głowę myśląc że ten pies biegał po plaży miejskiej.
Z biegiem czasu spuszczałam go coraz mniej. Najczęściej tylko na pobliskiej "widokówce" gdzie czułam się pewnie.
Od roku pies chodził ciągle na smyczy (z naprawdę niewielkimi wyjątkami). Zrobiłam sobie 6 metrową linkę i z tym chodziliśmy. W mojej głowie roiły się naprawdę mroczne scenariusze co się stanie jak go odepnę... I nie, nie chodzi tu o wizję ucieczki bógwiegdzie albo potrącenia przez samochód, Cezar nie należy do tego typu psów. Chodzi raczej o myśli "co to będzie jak jakiś pies przyjdzie bez smyczy", "a jak jacyś pijani nastolatkowie przyjdą? albo wredne babsko?"
Ostatnio jednak wszyscy łażą po polach. A mnie do szewskiej pasji doprowadza ciągłe zaczepianie się linki o wystające korzenie, a także fakt że jak jest mokro lub pies chce wejść do wody to wszystko jest zaraz uwalane błotem...
Magda i Paula nastawiały mnie pozytywnie. "Spróbuj Pati, przecież Cezar jest grzeczny, to psi anioł".
Pojechałam na przejażdżkę rowerem. Odpięłam smycz. Pojechałam przed siebie.
To był pierwszy krok na długiej drodze do wzajemnego zaufania.
Kilka dni później poszliśmy pobiegać. Szczere pole, żywej duszy, tylko My - Ja i Mój Pies.
Okazało się że Cezar ma problem z oddaleniem się ode mnie. Żeby zrobić zdjęcie z odległości 6-7m musiałam cztery razy ponawiać komendę Zostań. Bo on lepiej czuje się w pobliżu.
Spotkaliśmy biegacza. Cezar zainteresował się, pobiegł przed panem kawałek rodem z Canicrossu i ładnie się odwołał.
Spotkaliśmy Jelenie. W mini lasku. O ich obecności zostałam poinformowana poprzez tętent łap o drogę. Wyrwał mi się wrzask "Cezar wracaj! Nie dogonisz!" ....... Nie dogonił. Po 3 minutach wrócił z podkulonym ogonem, smutną miną, i postanowieniem poprawy kondycji.
Spotkaliśmy 2 psy - parkę Goldenów. Odwołał się idealnie, zachował się towarzysko, obwąchanko, zaproszenie do zabawy przez sunię, i do nogi.
Obiecuję że zdecydowanie rzadziej będę usuwać smycz ze zdjęć. Możliwe że będą sesje w kagańcu (twarde prawo ale prawo). To tylko formalność.
A więc, uwalniam psa. Wiem, że wróci.

11 komentarzy:

  1. Najgorzej jest z zaufaniem. Niby znasz swojego psa, ale to tylko zwierzę i nie wiesz co strzeli mu do głowy. U mnie nie jest tak kolorowo, kiedy Daisy zobaczy sarne. Wraca po 20 minutach. Cezar jest bardzo grzeczny, można pozazdrościć że nie odstępuje Cie o krok. Trzymam kciuki za częste spuszczanie futra. Pozdrawiam
    daisy-crazyworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając początek czas kiedy Cezar miał do 2 lat, to widzę Zera. Ciężko kiedyś było go od nogi odkleić, a na spacerach razem z Whisky, wchodził nam pod nogi. Smyczy nie używałam prawie wcale, a przejście z nim przez ruchliwą ulicę bez smyczy to żaden problem. Fajnie tak sobie powspominać. Nie wiem gdzie popełniłam błąd, ale wszystko się nam zepsuło. Najśmieszniejsze jest to, że uciekł mi raz, w sumie to nawet nie uciekł co straciłam go z oczu na kilka minut, bo musiał coś pogonić. I tyle wystarczyło, żeby zepsuć całe zaufanie. Teraz się boję, spuszczam go tylko wybieganego, na naszym miejscu, bo tak bardzo boję się mu zaufać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto się przełamać i dać psu szansę. Sama jestem teraz przeszczęśliwa że spróbowałam. Warto wziąć długą linkę, znaleźć bezpieczne miejsce (mało zwierzyny daleko od dróg) i poćwiczyć przywołanie. A potem sprawdzić, czy nasza komunikacja z psem na prawdę jest tak dobra jak nam się wydaje czy to tylko kwestia smyczy... A że pies zwieje na chwilę za zwierzyną... hm, przecież wróci, wie gdzie :) Wystarczy się nie przemieszczać.

      Usuń
  3. W końcu uwolniłaś swoją orkę :)
    Czarek jest idealny jesli chodzi o spuszczanie go wiec na prawdę nie wiem czemu miałaś przez ten czas takie obawy. Ćwiczcie jeszcze w rożnych sytuacjach to na pewno wyjdzie wam na dobre, a Ty będziesz miała swojego prawie idealnego malamuciaka (ten idealny jest bez nadwagi i z troszkę większymi ambicjami sportowymi :)) Ale z Czarka sportowiec tez świetny.. Biorąc pod uwagę fakt ze nie meczy sie po 3 km jak Kora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooj czarek chętnie by się męczył po 3 km xD Ale wie że musi iść dalej, nie ma odstawiania szopek i zdychania na poboczu, trzeba iść. Jak to kiedyś powiedziałaś "przecież go w lesie nie zostawię" ;)

      Usuń
  4. Super że Cezar może pobiegać, że mu ufasz :) Ja niestety mam ten problem z Sara :)

    --------------------------
    swiatsary.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo, to zawsze są wspaniałe momenty ;) Cezar bez smyczy, dokładnie przed chwilą czytałam o czymś takim w wykonaniu Kory ;)
    Czasem też obawiam się spuścić Sabę - bo ludzie, bo psy, ale gdy tylko znajdziemy się w jakimś odludnym miejscu robię to zawsze. Jeśli chodzi o zdjęcia - no proszę, często mam to samo. Przykucnę na ziemi, zrobię krok w tył i już czuję wetknięty w siebie nos, bo ja - niedobra Pańcia - pozwoliłam sobie na odejście zdecydowanie za daleko - w Sabowym mniemaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiam się, jak to jest, że to zazwyczaj osoby mające te bardziej ogarnięte z natury psy mają takie opory przed spuszczeniem ich ze smyczy :). Ale dobrze, że się powoli do tego przekonujesz.

    Tayra "za dzieciaka" zwiała mi 'setki' razy, a mimo to nigdy nie przyszło mi do głowy, by przestać to robić ;). I efekt jest taki, że teraz rzadko kiedy odczuwam potrzebę posiadania smyczy - używamy jej tylko idąc przez miasto, głównie dlatego, że za dużo dookoła jest ludzkich świrów.
    No ale ja jestem tym złym i nieodpowiedzialnym psiarzem, jak to się przyjęło w blogosferze i w gronie świadomych właścicieli :P - nie uznaję u swojego psa używania linki na spacerach/przy nauce przywoływania, + nie martwię się mandatami ani potencjalnym zawałem serca u sarny ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawo! Przelamanie sie jest zawsze trudne, ale jak widac nie bylo sie czego bac :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oo to super! Lubię takie pozytywne wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam podobnie. Gdy miał 2 lata prawie wszędzie go puszczaliśmy bez smyczy (ale nadal daleko od ludzi), później coś się zepsuło (nie pamiętam dlaczego), ale przez jakieś 4 lata puszczałam go tylko na ogrodzonym terenie. Później chciałam go puścić, ale bałam się, więc babcia powiedziała, że on nie jest taki głupi i mogę wziąć mięsko, przybiegł i od tamtej pory puszczam go na oddalonych terenach, ale tylko wtedy gdy nie ma ludzi, ani zwierząt (co jest trudne), bo nadal ma ochotę pogonić dzikie zwierzęta albo zaatakować ludzi :/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!