poniedziałek, 9 grudnia 2013

Pies w wielkim mieście.

Tytuł mylący, bo akurat moje miasto aż takie wielkie nie jest. Ale, duże czy małe, to nieważne. Każda jego ulica jest zagrożeniem dla naszego czworonoga.

Dopóki pies jest na smyczy, strachu nie ma. Ale wiemy wszyscy że psom, szczególnie północniakom, zdarza się uciekać. A i smycze mają w zwyczaju się rwać w najmniej odpowiednim momencie. Nasza więc głowa w tym, by pies w miejskiej dżungli się odnalazł, nie panikował, i znał zasady poruszania się po ulicach. O tym będzie ta notka.

Na pomysł, by nauczyć Cezara chodzić samodzielnie po mieście wpadłam przyglądając się bezpańskiemu psu. Zadziwiła mnie pomysłowość tego czworonoga, każdy z was był pewnie świadkiem podobnego zdarzenia. Piesek szedł sobie spokojnie chodnikiem przy głównej drodze (krajowej szóstce) i zapragnął przejść przez ulicę. Grzecznie podszedł do zebry, rozejrzał się, poczekał chwilkę z obcym mu człowiekiem i dopiero gdy ów pan wszedł na pasy, poszedł za nim. 
Długo zastanawiałam się, jak nauczyć tego mojego szalonego cielaka, który leciał przed siebie nie bacząc na nic. 
Okazało się to prostsze niż myślałam, może dlatego że codziennie przechadzamy się miastem by dotrzeć na 'widokówkę', a wiadomo im częściej się trenuje tym lepsze efekty nauki. 

Pierwszą zasadą jest : Pies zawsze idzie po "zielonej" stronie chodnika. To znaczy jak najdalej od krawężnika. Nauczyć go tego łatwo. Należy psa puścić przed sobą na smyczy i gdy próbuje zbliżyć się do jezdni - karcić. Stanowczo.Tak, by pies wiedział, miał wdrukowane wręcz, że do ulicy się nie podchodzi. Bezwzględnie pies musi to mieć wykute na pamięć, musi mieć ten odruch. Bo wiadomo, że jeśli pies na ulicę nie wejdzie to i nic go na niej nie potrąci.

Drugą rzeczą, którą miejski pies musi umieć jest przechodzenie przez ulicę. Musi wiedzieć, że przechodzi się tylko na pasach. Trzeba więc pilnować także siebie, by wychodząc z psem nie przebiegać przed samochodami w niedozwolonym miejscu bo on to obserwuje i uczy się.
Tak jak przy pierwszej zasadzie, idziemy za psem lekko smyczą kierując go w odpowiednią stronę i docieramy do pasów. Nauczony pierwszej zasady pies może zechcieć je minąć, bo przecież do jezdni się nie podchodzi. I tutaj trzeba psu pokazać, że do ulicy podejść można ale tylko z człowiekiem. Skracamy smycz i z psem przy nodze podchodzimy do zebry. Gdyby pies zechciał nas wyprzedzić, cofamy go i przechodzimy dopiero gdy on się uspokoi i będzie czekał. Jeśli pójdzie za nami grzecznie, nagradzamy. Gdy już pies będzie to wykonywał bez 'falstartów' znów puszczamy go przodem podchodząc do przejścia dla pieszych, i sprawdzamy czy aby na pewno w tych warunkach też zaczeka. Jeśli nie, to wiadomo, należy go skarcić i szlifować poprzedni krok. 
Te dwie proste umiejętności mogą uchronić naszego psa przed śmiercią pod kołami samochodu. 
(ś.p śnieg)

Cezara oczywiście tego nauczyłam. I byłam świadkiem, że pojął to bardzo dobrze, podczas jednej z jego ucieczek (o których opowiem w kolejnym poście). Zwiał mi z domu, bo drzwi były uchylone. A mój blok stoi przy głównej ulicy miasta. Ja więc w panice zbiegłam na dół i zobaczyłam białą kitę jakieś 100m dalej grzecznie idącą po "zielonej" stronie chodnika, po czym przechodzącą grzecznie przez przejście dla pieszych razem z jakąś kobietą. I tyle go widziałam. No, ale ważne, że nauka nie poszła na marne :)
Tak więc, radzę by poświęcić trochę czasu i nauczyć psa chodzić po mieście. Nawet jeśli wasz pies nie jest typem uciekiniera. Ot tak, dla spokoju sumienia. Bo z psami to nigdy nic nie wiadomo :) 

3 komentarze:

  1. Mądry Czaruś :D Widać, ze Twoja nauka nie poszła w las :)
    Fajnie, ze opisałaś jak nauczyć psa bezpieczeństwa w mieście ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam do Ciebie takie pytanko... Jak myślisz, co łatwiejsze do wyszkolenia : Husky czy malamut?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy na co by patrzeć.
      Husky są bardziej szalone i niesforne. A ich aktywność jest legendarna, o ile niewybiegany mals będzie sfrustrowany i zły, o tyle haszczak będzie psocił i znajdował sobie zajęcia na własną łapę. Husky są za to bardziej karne.
      Malamuty są dominujące bardziej niż syberiany. Jeśli jednak zadba się by mals już jako szczenior wiedział gdzie jest jego miejsce, nie będzie sprawiał problemów.
      Moim zdaniem łatwiejsze, ale i ładniejsze są malamuty. Uwielbiam duże psy, a husky do takich nie należy...

      Usuń

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!