niedziela, 25 października 2015

Alergia na zdrowie

Od dawna zmagam się z tajemniczą chorobą Cezara.
Wyłysienie na szyi postępowało w tempie dość powolnym lecz skutecznym.
Pisałam wam o tym tutaj : KLIK
W najgorszym okresie wyglądał tak :


Pierwsza diagnoza (styczeń) : brak witamin. Dostaliśmy suplement diety + olej z kwasami omega 3 i czymś tam jeszcze (140zł + wizyta). Po 2 miesiącach zero skutku - leki skończyły się po miesiącu ale nakazano czekać i obserwować.

Kolejna diagnoza (marzec) : alergia. Wykluczona bez badań z powodu zbyt powolnego postępu i zbyt równomiernego rozprzestrzeniania.

Trzecia diagnoza (kwiecień) : Choroba tarczycy. Konieczność wykonania dodatkowych specjalistycznych badań.
Tutaj zatrzymaliśmy się bo brzmiało to dość prawdopodobnie (ahh te internety). Jednak weterynarz prowadzący zachorował i nie było jak tego potwierdzić.
W końcu się wkurzyłam i wykonałam to co było możliwe. Morfologia + podstawowa biochemia bo badania enzymu T4 nie można wykonać w okolicy. WSZYSTKO W NORMIE!!!
No i byłam w kropce.

Z powodu choroby naszego Weta zmuszona byłam poszukać innego gabinetu. I trafiłam do "najstarszego weta w mieście", małego prywatnego gabineciku w domu rodzinnym, do weta który zajmuje się głównie bydłem.
Poszliśmy do niego z wysypką spowodowaną pchłami (Cezar zawsze był na nie wrażliwy). Czarek dostał 3 zastrzyki przeciwzapalne, krople na pchły (marki Vectra) i jakieś kremidło na widoczne zmiany. Rzecz miała miejsce 15 września.
I ku mojemu zaskoczeniu od tamtej pory sierść zaczęła odrastać w tempie ekspresowym!
Tak wyglądała prawa strona szyi na dzień 15.10.2015

A tak jeszcze 2 miesiące wcześniej :



Efekty są porażające. Ale dlaczego tak?
Z takim pytaniem wybrałam się do naszego wybawcy.
Pan Weterynarz ignorując kompletnie diagnozy poprzednich specjalistów, wysłuchując mojej wersji choroby stwierdził "Na moje oko to od samego początku była zaniedbana alergia na pchły".
Niestety, testów alergicznych u niego nie zrobię, do Szczecina jeździć nie chcę więc przez zimę postanowiliśmy z zaangażowaniem walczyć z każdą najmniejszą pchłą.
Jestem pełna nadziei. No i tym razem wydałam zaledwie 40zł (plus 2x 40zł na krople na pchły) i widać kolosalne efekty. A Cezar nawet jeszcze nie zaczął linieć ! :) :) :)
(lewa strona była gorsza, ale już widać na niej kilka kłaczków, a kryza od spodu jest piękna i gęsta, łyse placki całkowicie zarosły)

3 komentarze:

  1. Dobrze, że Czarek wraca do zdrowia. Oby tak dalej! :)
    My nigdy nie miałyśmy problemów z sierścią. Zawsze połyskiwała, a pierwszego kleszcza złapałyśmy w siódmym roku życia Miry.. I nagle klops, suka ma łupież.. Jesteśmy w trakcie leczenia. :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety przez niekompetencje wetów później tułamy się po gabinetach, wydajemy pieniądze a efektów nie ma. Dziwi mnie, że pierwszy weterynarz nie zadziałał miejscowo na zmiany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona go nawet nie dotknęła. Ta kobieta okazała się jedyną osobą do której czarek żywi czystą nieskrępowaną Nienawiść. Myślałam że ten pies nie lub weterynarzy, zastrzyków itd. Okazało się że nie lubi tylko i wyłącznie tej baby bo u pozostałych dwóch specjalistów u których byliśmy był to łagodne cielę. No i jeszcze nienawidzi kolesia od "pupy" ale to oczywiste (zapalenie gruczołów kołoodbytowych=inny wet!)

      Usuń

Obserwatorzy nie działają? kliknij obrazek!